Uwaga! Opowiadanie zawiera sceny erotyczne!
Cześć i czołem! Zanim zaczniecie i mnie ocenicie - to mój pierwszy raz taki na poważnie. Wiecie, kiedyś opisałam już stosunek i wyglądało to mniej więcej tak: pocałował mnie, rzucił na łóżko, zdjął bluzkę, tłamsił cycuszki, podotykał tu i ówdzie i hejaaaa! A teraz postarałam się bardziej w to wszystko wczuć, ale jak wyszło - ocenicie Wy.
Do wszystkich co czytają Baranka: CICHO. Postaram się skończyć rozdział do końca marca, ale po prostu ta partówka mnie tak męczyła, że musiałam się najpierw nią zająć. xD Ale teraz już tylko Baranek. Obiecuję! ^^
Dzisiaj tylko 25 stron. :D Miłego czytania Miśki!
historia pewnej transakcji
Ze swego rodzaju otępieniem patrzyłam na kokieteryjnie uśmiechającą się brązowo-włosą dziewczynę. Siedziała na łóżku, ubrana w bluzkę uwydatniającą jej nieszczególnie duże, ale jędrne piersi, i spoglądała prosto na mnie. Na chwilę zatopiłam się w piwnych, zalotnych tęczówkach dziewczyny, natychmiastowo odnajdując w nich sztuczność i niepewność. Ale, gdybym nie patrzyła na nią tak zajadle, z taką intensywnością, na pewno nie doszukałabym się tych uczuć. Tego strachu i poniżenia. Nic innego jej nie zdradzało. Bo kto by powiedział, że wyprostowana dziewczyna, mrużąca lekko oczy, ubrana w kusą bluzkę i seksowne, czarne majteczki, może być zawstydzona? Nikt.
Przeniosłam wzrok na duży, czerwony napis, znajdujący się obok zdjęcia brązowo-włosej: „SPRZEDAM DZIEWICTWO” i aż ścisnęło mnie w żołądku. Skuliłam się z żalu i oderwałam wzrok od jej niepewnych oczu. Nie byłam w stanie patrzeć na jej hańbę, w oczekiwaniu na wiadomości od potencjalnych kupców.
Tak, chodziło o moje dziewictwo. A ta dziewczyna ze zdjęcia – to byłam ja.
Kiedy dowiedziałam się o chorobie ojca, czułam, jak świat wali mi się na głowę. Przytłoczyło mnie to, zmiażdżyło i pozostawiło taką rozpłaszczoną na ziemi. Bez pomocy, bez słów pocieszenia, bez niczego. Nawet nadziei nie miałam. A później – nawet dumy.
Zanim podjęłam decyzję o sprzedaniu swojego dziewictwa, stan ojca drastycznie się pogorszył. Nie był już w stanie samodzielnie chodzić, ciągle leżał w łóżku podłączony do aparatury, która przyprawiała mnie o zawroty głowy i dreszcze strachu. Jednocześnie dziękowałam jej, że jest – świadczyła o życiu mojego ojca. Gdyby zniknęła, zniknąłby i on, a wtedy – zniknęłabym również ja. Dlatego patrzyłam na te wszystkie kabelki, kroplówki, dreny, krew, z wdzięcznością oraz strachem. I w momencie, kiedy przybywało jej więcej i więcej, a mojego ojca z każdym dniem ubywało, zdałam sobie sprawę, że on niedługo umrze. A nas – mnie i matki – nie było stać na jego leczenie. Na te lekarstwa, które miały mu przywrócić wigor, pozwolić wstać z łóżka i mocno mnie wyściskać. To było dla nas nieosiągalne, poza naszymi możliwościami. Tak samo, jak nie spotkam swojej ukochanej aktorki, tak samo nie zdobędę tych leków – myślałam. Chyba że…
Weszłam na odpowiednią stronę, drżąc na całym ciele. Chwilę wpatrywałam się w czerwone tło i zdjęcia dziewczyn – niektóre były nago, inne okrywały się kołdrą czy chowały w ubraniu. Jedne uśmiechały się z wyższością, a drugie były spłoszone. Część przyciągała, część odpychała. Choć mnie osobiście wszystkie odpychały.
Stań się jedną z nich. No dalej. Tylko jedno zdjęcie. Kilka literek. Jedno kliknięcie myszki.
Bach! Wylądowałam na tym portalu, przerażona, niepewna, uwodzicielska. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy z zamkniętymi oczami wcisnęłam „wyślij”. Odskoczyłam od komputera i rzuciłam się na łóżko, płacząc w poduszkę. Wyjąc. Rozpaczając.
Ale odwrotu już nie było…
Pierwsze wiadomości pojawiły się już po kilkunastu minutach, ale przeczytałam je dopiero następnego dnia, gdy w skrzynce odbiorczej widniało czterdzieści jeden odpowiedzi na moje zgłoszenie. Ze swego rodzaju podekscytowaniem – to przecież oznaczało, że byłam atrakcyjna, tak naprawdę – oraz obrzydzeniem i strachem, otworzyłam pierwszego maila i wczytałam się w treść.
„Hej, maleńka. Twoja oferta nadal aktualna? Byłbym zainteresowany, bo jeszcze nigdy nie widziałem tak seksownej dupci! Powiedz tylko, ile chcesz za swoją cnotę, a może się dogadamy.
PS. Mam nadzieję, że lubisz lody.”
Ze zdenerwowania przyłożyłam dłoń do ust, powstrzymując jednocześnie pawia, próbującego się z nich wydostać. Jego dosadna wiadomość wstrząsnęła moim ciałem, ale to i tak nie było najgorsze. Na zdjęciu, które załączył, widniał stary, na oko pięćdziesięcioparoletni mężczyzna, pokryty zmarszczkami i posiwiałym zarostem.
Bez zastanowienia wcisnęłam „usuń”.
Bez przesady. Poniżenie poniżeniem, ale nie chciałam przegiąć.
Kurwa, nie mogłam stracić dziewictwa z facetem, który mógłby być moim ojcem!
„Spoko z ciebie laska, umuw się ze mną, a na pewno się dogadamy, joł.”
Pomijając błąd, jaki wdarł się w jego wiadomość… Na zdjęciu widniał chłopaczek zdecydowanie ode mnie młodszy. Wątpiłam, żeby miał odpowiednią ilość pieniędzy, która by mi pomogła.
„Usuń”.
”Proponuję dwadzieścia tysięcy jenów, zgoda?
Nie, nie zgoda. „Usuń”.
Przeglądałam kolejne wiadomości z niemałym rozczarowaniem. Albo kwoty były zbyt niskie – nie udałoby mi się pomóc ojcu, a tylko bym się poniżyła – albo propozycje wysyłali mi panowie, którzy spokojnie mogliby mówić do mnie „córciu”. Szybko uznałam więc, że to nie był dobry pomysł i zostawiwszy sobie kilka wiadomości w skrzynce, wyłączyłam komputer.
To było głupie. Sprzedam dziewictwo, serio? Jaka ty jesteś naiwna, Rin.
Następnego dnia niepewnie weszłam na tę stronę. Wiadomości przybyło. I choć nie miałam ochoty ich czytać, otworzyłam pierwszą z nich.
”Trzysta tysięcy jenów. Zgoda?”
Nie mogłam w to uwierzyć. Czytałam tę krótką wiadomość setki razy, chcąc przekonać samą siebie, że mi się nie przewidziało, że ktoś zaproponował tak ogromną sumę za… moje dziewictwo.
„Zgoda.” – odpisałam bez zastanowienia. Dla ciebie wszystko, ojcze.
Kilka dni później umówiłam się z mężczyzną, który miał pozbawić mnie dziewictwa, ale jednocześnie ocalić mojego tatę. I choć o tym drugim nie wiedział, ja niemal płakałam ze wzruszenia, ubierając się w czarną, obcisłą sukienkę. Oraz ze strachu.
Przejrzałam się w lustrze, oglądając swoje ciemne, lekko podkręcone włosy, oraz seksownie umalowane oczy. Aż nie mogłam uwierzyć, że wyglądam tak dobrze, że to naprawdę ja – ta nieśmiała Rin, którą nikt się nie interesuje. Ta, która zawsze stała gdzieś z tyłu. Ta, która poprzysięgła sobie stracić dziewictwo po ślubie.
Narzuciłam na siebie żółtą marynarkę a na nogi wcisnęłam czarne szpilki. Zabrawszy małą torebkę na złotym łańcuszku, rzuciłam jeszcze spojrzenie w lustro i zaciskając mocno usta ze zdenerwowania, wyszłam z pokoju. Przeszłam przez mieszkanie niezauważona, na szczęście. Gdy tylko znalazłam się na ulicy, a do moich nozdrzy wdarł się smród spalin, z trudem powstrzymałam nadciągające mdłości. Kręciło mi się w głowie z nerwów, a żołądek wywijał najróżniejsze harce w brzuchu, ale musiałam to zwalczyć. Pokręciłam lekko głową, wyprostowałam się i weszłam w swoją rolę – pewnej siebie dziewczyny, pragnącej pieniędzy za najcenniejszą rzecz, która jej w życiu pozostała.
Umówiliśmy się w jednej z droższych restauracji Konohy. Kelner, ubrany w elegancki garnitur, zaprowadził mnie do odpowiedniego stolika. Szłam za nim po sali jak otępiała, z sercem w gardle i na trzęsących się nogach. Rozglądałam się uważnie i zwracałam uwagę na każdego mężczyznę, siedzącego samotnie, jednak ci ignorowali mnie i czekali na swoje wybranki. Choć, kto wie, może też mieli kogoś rozdziewiczyć za pieniądze?
Gdy dotarliśmy do odpowiedniego stolika, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, była butelka wina. Przez chwilę patrzyłam na nią z prawdziwą wdzięcznością, szczęśliwa, że przynajmniej trochę zwiększy moją odwagę. Dopiero później, bardzo niepewnie, przeniosłam wzrok na mężczyznę, który na mnie czekał. Stał przy krześle, ubrany w czarny garnitur i czerwony krawat, na którym zawiesiłam na dłużej wzrok, nie mając siły podnieść spojrzenia wyżej – na jego szyję, ukrytą za maską, podobnie jak połowa twarzy, aż do nosa. W oczy popatrzyłam mu na samym końcu; najpierw uważnie zlustrowałam burzę szarych, zadbanych włosów, a dopiero potem czarne, poważne tęczówki. Stałam w miejscu, z sercem walącym jak młot, z dygocącymi nogami, z paniką wymalowaną na twarzy. Kelner odszedł, a ja nie wiedziałam, co zrobić, ani dokąd uciec. Gdy stanęłam w końcu przed moim przyszłym kochankiem, zapragnęłam zrezygnować, ale gdzieś z tyłu usłyszałam „tata umrze!”, dlatego uśmiechnęłam się niepewnie i skinęłam głową. Mężczyzna wyciągnął do mnie rękę. Miał ciepłą, miękką dłoń, od której przeszedł mnie dziwny dreszcz w okolicach kręgosłupa. Nie potrafiłam określić jednak, czego; strachu czy… Czego?
– Kakashi Hatake – przedstawił się i cierpliwie poczekał, aż mu odpowiem.
– Rin Nohara.
Mężczyzna starszy o, ja wiem, może pięć, siedem lat, podszedł do mnie i stanął na tyle blisko, że na nowo zakręciło mi się w głowie. Był ode mnie sporo wyższy, a jego potężne ramiona tylko nasiliły moje przerażenie. Niemniej, gdy odsunął krzesło, usiadłam na nim i pozwoliłam, by przysunął mnie do stolika. Przynajmniej był dżentelmenem.
– Więc, Rin – zaczął i podał mi kartę dań. Drżącą ręką przejęłam ją od niego, demaskując się przy tym. Kakashi przez chwilę spoglądał na mnie spode łba i nie mogłam odkryć, jakie uczucia nim kierują. Jego poważny wzrok wywiercał dziurę w każdym miejscu, na które spojrzał. Co najlepsze – jedynie twarz miałam niekompletną. – Może opowiesz mi coś o sobie? – zaproponował. Niepotrzebnie spięłam się jeszcze bardziej, co Hatake natychmiastowo zauważył, bo wyprostowałam się jak struna i popatrzyłam na niego ze strachem. Cholera! Gdzie zniknęła pewność siebie?
Nigdy jej nie było, huh.
– Rozluźnij się – mruknął Kakashi, przyglądając mi się w skupieniu. To przez ten jego wzrok byłam ciągle spięta. – Nie gryzę. A przynajmniej nie w miejscach publicznych – dodał i puścił mi oczko. Zachichotałam nerwowo i przejechałam ręką po włosach.
– Co chciałbyś wiedzieć? – spytałam. Mężczyzna zmrużył lekko oczy, jakby szukając w głowie odpowiedniego pytania.
– Zależy, co chciałabyś mi o sobie powiedzieć – odparł z powagą i zerknął na kartę. – Zdecydowałaś się na coś?
Na seks za pieniądze – pomyślałam cierpko.
– Chyba wezmę Okonomiyaki – powiedziałam, studiując uważnie menu. Chwila uwolnienia się od jego wzroku była dla mnie zbawienna. Poczułam się o niebo lepiej.
– Mhm – zamruczał. – Ja myślałem o Takoyaki.
– Nigdy tego nie jadłam – przyznałam.
– Ja również.
Nasze spojrzenia znów się spotkały, ale tym razem nie poczułam się nieswojo. Wręcz przeciwnie – uderzyła mnie uroda mężczyzny, jego męskie rysy twarzy, skrywane po części pod maską, oraz szerokie ramiona, w których niebawem miałam się znaleźć.
– Wszystko w porządku? – Głos Kakashiego przywrócił mnie do rzeczywistości. – Gorąco ci?
– Nie, jest okej – odpowiedziałam speszona. – Więc chciałeś coś o mnie wiedzieć… Nie wiem, czy w tej sytuacji poznawanie się lepiej jest konieczne.
Kakashi patrzył na mnie chwilę z zainteresowaniem, a później westchnął głośno i uniósł na chwilę brwi do góry.
– Może tak, może nie – odparł zdawkowo. – Nie wiem, czy powinienem, ale… Jestem cholernie ciekawy, czemu to robisz.
– Mam swoje powody – powiedziałam szybko, ostrzej, niż wcześniej.
– W to nie wątpię. – Kakashi oparł się łokciami o stół i delikatnie nachylił w moim kierunku. – Jakie?
– Nie twoja sprawa – warknęłam. – Nie chcę o tym rozmawiać.
– Nie wyglądasz na głupią dziewczynę, której znudziło się dziewictwo – drążył temat. Rzuciłam mu oburzone spojrzenie, ale Kakashiego to nie ruszyło. – Więc?
– Nie twoja sprawa – powtórzyłam spięta. – Powody mam ambitniejsze.
– Rozumiem, że twoja decyzja była już ostatecznością. Czy było inne wyjście?
– Przyszedłeś tutaj żeby mnie zdenerwować, pomóc czy może po prostu świetnie się bawić? – syknęłam. – Nieważne co. Dla mnie liczą się pieniądze.
– A duma?
– Człowiek jest w stanie poświęcić ją dla kogoś innego – warknęłam cicho. Bezpośredniość Kakashiego denerwowała mnie coraz bardziej.
– A więc choroba – mruknął. Skubaniec wstrętny!
– Nie twoja…
– Sprawa – dokończył za mnie. – Wiem. Ale powiedz mi, Rin, nie było innej możliwości?
Patrzyłam na Kakashiego oczami pełnymi łez. Nie wiem, o co mu chodziło ani dlaczego robił mi takie świństwo, drążąc tak bolesny i trudny temat, ale miałam go dosyć. Gdyby nie to, że mój ojciec potrzebował tych pieniędzy, a Hatake zaproponował mi ich niewyobrażalnie wiele, już dawno bym z niego zrezygnowała. Miałam stracić z nim dziewictwo, a ten umyślnie upokarzał mnie jeszcze bardziej.
– Daruj sobie, dobra? – syknęłam. – Każdą dziewczynę pytasz o powody, gdy ją rozdziewiczasz?
– Ty jesteś pierwsza – odparł z powagą. – I pewnie ostatnia.
– Czemu? – spytałam automatycznie. Dlaczego się na to zdecydował? I czemu był gotów zapłacić za mnie aż tyle pieniędzy?
Kakashi zmarszczył brwi, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał. Przypatrywałam mu się w napięciu, choć z ulgą, że zeszliśmy z tematu moich pobudek. Nie musiał tego wiedzieć. Prawda jest taka, że nie chciałam, by Hatake mnie poznawał. Wolałam zagrać przed nim kompletnie inną Rin, ale od samego początku mi to nie wychodziło.
– Kaprys – mruknął po chwili ciszy. Tym razem to ja zmarszczyłam brwi.
– Kaprys?
– Kaprys – potwierdził. – Ludzie czasem tak mają, że jak im strzeli coś do łba, to niewiele myślą nad późniejszymi konsekwencjami.
– Konsekwencjami?
– Będę biedniejszy o trzysta tysięcy jenów. To niemała suma, prawda? – To pytanie było podchwytliwe. Kakashi znów próbował wrócić do mojego tematu.
– Prawda – przyznałam. – Niemała.
Hatake odwrócił ode mnie wzrok i wydawało mi się, że uśmiechnął się pod maską. Jednocześnie przypatrzyłam się materiałowi dłużej; nie mogłam się doczekać, aż w końcu ją z siebie zdejmie. Byłam ciekawa, co takiego tam ukrywa. Normalni ludzie nie zakrywają twarzy.
– Czym zajmujesz się na co dzień? – spytał swobodnie i wygodnie się rozsiadł na krześle. – Pracujesz?
– Nie – burknęłam speszona i utkwiłam wzrok w białym obrusie. – Studiuję.
Kakashi patrzył na mnie wyczekująco. Nie chciałam mu o sobie opowiadać, nie chciałam! Bałam się spoufalenia z moim przyszłym kochankiem. Miałam nie żywić do niego żadnych uczuć, a co, jeśli podczas rozmowy go polubię? Cholera!
– Medycynę – burknęłam.
Hatake mruknął coś pod nosem i znów oparł się łokciami o stół. Na dłoniach ułożył brodę, a jego przenikliwy wzrok znów mnie obezwładniał.
– Na którym roku?
– Pierwszym – odpowiedziałam szybko i zerknęłam gdzieś w bok, byleby tylko uciec jego oczom. Nie przypuszczałam, że spotkanie z nim będzie tak cholernie krępujące.
– Dlaczego?
Zerknęłam na niego niepewnie i głośno westchnęłam. Kakashi był typem człowieka, który nie odpuszcza. Za wszelką cenę chciał się czegoś o mnie dowiedzieć, choć nie miałam zielonego pojęcia, po co. Mieliśmy tylko iść do łóżka…
Z drugiej strony, gdybym spotkała się z nim w hotelu i miała od razu przejść do rzeczy, chyba umarłabym ze strachu i wstydu. Może i poznawanie się lepiej nie było dobrym pomysłem, ale świadomość, że do naszego seksu dojdzie dopiero za godzinę, półtorej, poprawiała mi humor. Mogłam dzięki temu przyzwyczaić się do jego obecności, wzroku, sposobu bycia.
– Bo nie chcę dłużej siedzieć z założonymi rękami – odpowiedziałam. – To irytujące.
– Czasem trzeba się pogodzić z tym, że nie da się nic zrobić – wyznał Hatake i znów opadł wygodnie na krzesło. – Tak niestety bywa.
– Kiedy ja nie chcę – syknęłam. Odruchowo złożyłam dłonie w piąstki i cała się roztrzęsłam. – Nie chcę.
– Imponujesz mi – przyznał.
– A ty wkurzasz.
Oczy Kakashiego wygięły się w delikatnym uśmiechu. Sama również uniosłam do góry kąciki ust.
Ucieszyłam się, gdy kelner przyniósł wreszcie nasze dania. Pachnące potrawy oderwały nas od mierzenia się wzrokiem i rozluźniły atmosferę. Jak tylko poczułam apetyczny zapach, wzięłam sztućce do rąk i się wyprostowałam. A później zerknęłam na Hatake.
Kakashi powoli zsunął maskę z twarzy, ukazując blizny na szyi, brodzie i policzkach. Praktycznie cała skóra została naznaczona śladami, prawdopodobnie po poważnym oparzeniu. Miał nieco zdeformowany nos, ale jego delikatne usta wyszły z tego bez szwanku – prawdopodobnie mocno je wtedy zaciskał. Z lekkim niedowierzaniem i smutkiem wpatrywałam się w jego poranioną buzię, zastanawiając się, co mogło mu się stać.
Na szczęście umiałam zachować się taktownie, i choć odniosłam wrażenie, że chwila ta trwała wieczność, szybko odwróciłam wzrok i wbiłam go w Okonomiyaki. Unosiła się nad nim ciepła para.
– Jak byłem mały ściągnąłem na siebie garnek z rosołem – powiedział Kakashi. Bez żadnego skrępowania patrzył na mnie i akurat brał kęs Takoyaki do ust. Jeszcze raz obleciałam spojrzeniem jego zdeformowaną twarz i aż się skuliłam na myśl, jak cholernie musi mu być z tym przykro.
– Ile miałeś lat? – spytałam, starając się, by głos mi nie zadrżał.
– Siedem – odparł.
– Przykro mi – wyszeptałam, zawzięcie krojąc Okonomiyaki.
– Czasem trzeba się pogodzić z tym, że nie da się nic zrobić – powtórzył się.
– A operacje plastyczne? Nie zastanawiałeś się nad tym? – palnęłam.
– Całe życie – odpowiedział z delikatnym uśmiechem. – Ale mnie nie stać.
Omal nie zakrztusiłam się daniem, gdy usłyszałam te słowa. Wybałuszyłam oczy ze zdziwienia i dłuższą chwilę patrzyłam na niego w ciszy. Kakashi zdawał się tego nie zauważać, bo w spokoju kroił Takoyaki i unikał mojego spojrzenia.
Dopadły mnie wyrzuty sumienia, a jednocześnie zaczęłam gorączkowo rozmyślać: po co? Dlaczego to robi, skoro te pieniądze mógłby wydać na siebie? Nie musiał mi „pomagać”, jakkolwiek w tej sytuacji to brzmiało. Nie miałam pojęcia, co nim kierowało, czemu zrezygnował ze swojego szczęścia i spokoju, ale nie czułam się z tym dobrze.
A z drugiej strony… Czy on na pewno da mi obiecaną sumę?
– Nie masz pieniędzy? – spytałam cicho, z wyrzutem. – A niby od kogo mam dostać trzysta tysięcy?!
– Ode mnie – przyznał z nikłym uśmiechem. – Ale potem już nie będę ich mieć.
– Więc dlaczego?
– Bo potrzebujesz ich bardziej ode mnie – odparł poważnie. Spoglądał w moje oczy z uporem, a ja nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, ani jak się zachować. Odłożyłam sztućce i czując napływające do oczu łzy, odsunęłam się od stołu.
– Zaraz wracam – rzuciłam i szybko wstałam. Nie patrząc nawet na Kakashiego, pognałam do łazienki.
Zamknęłam się w kabinie i zaczęłam cicho przeklinać i wachlować twarz, żeby przypadkiem się nie rozpłakać. W gardle czułam nieprzyjemną gulę, serce waliło jak młot i coś dziwnego mocno je ściskało. Kręciło mi się w głowie od natłoku wrażeń i niepożądanych emocji. Myślałam, że to wszystko będzie łatwiejsze, że po prostu się z nim prześpię… A on tymczasem wywoływał we mnie wyrzuty sumienia. Jak mógł się tak zachować?! No jak?! Przecież doskonale wiedział, że będzie mi z tym źle!
Weź się w garść, Rin!
Pokręciłam głową i wzięłam trzy głębokie wdechy, żeby się nieco uspokoić. Musiałam myśleć trzeźwo, skupić się na ojcu, mieć Kakashiego głęboko gdzieś. Huh, jak dosłownie to zabrzmiało… W każdym razie – skoro Hatake sam się na to pisał, nie powinnam mieć mu tego za złe. Schowałam wyrzuty sumienia na dnie umysłu, poprawiłam swój wygląd przed lustrem i pewniejsza siebie, wyszłam z łazienki.
Mężczyzna stał w korytarzu z ręka w kieszeni. Jak tylko mnie zobaczył, wyjął ją i popatrzył na mnie wyczekująco, tak jak i ja, na niego. Nałożył maskę z powrotem, dzięki czemu mogłam zapomnieć o jego bliznach i tym, że go nie stać na operację. Musiałam skupić się na sobie.
– Pomyślałem, że już nie będziesz jeść – przyznał niepewnie. – Ale zabrałem ze sobą wino. Napijemy się u mnie.
Skinęłam głową. Oto i nadchodziła druga część naszego spotkania. Ta, której najbardziej się obawiałam.
Kakashi wyciągnął do mnie ramię, które odruchowo złapałam. W ciszy wyszliśmy z restauracji i wsiedliśmy do pierwszej z brzegu taksówki. Droga do jego mieszkania dłużyła się niemiłosiernie. Towarzyszyły nam nieznośne utwory, lecące z radia taksówkarza, oraz nieprzyjemne milczenie. Patrzyłam uważnie przez okno, chcąc namierzyć, dokąd jedziemy, ale już po chwili wyjechaliśmy z rejonu, który kojarzyłam. Jak się okazało, Kakashi mieszkał na obrzeżach Konohy.
Mieszkanie mężczyzny nie było duże, ale za to urządzone z klasą. Poszłam za nim do niewielkiej kuchni, w której przy wysepce znajdowały się dwa krzesła. Jedno z nich prędko zajęłam, przypatrując się, jak Hatake spokojnie otwiera wino. Podziwiałam jego szerokie ramiona i wzrok skupiony prosto na mnie. Patrzyłam na niego odważniej, niż wcześniej, co samą mnie zdziwiło. Po chwili mężczyzna postawił przede mną dwa kieliszki i szybko je napełnił. Usiadł na drugim krześle i pozwolił zahipnotyzować się w swoich oczach.
– Za cudowną noc – przyznał i uniósł kieliszek. Uśmiechnęłam się niepewnie i stuknęłam z nim szkłem, a następnie pociągnęłam porządnego łyka wina. To w restauracji nie wystarczyło, żeby mnie upić. A potrzebowałam tego jak nigdy wcześniej.
– Za cudowną noc – potwierdziłam niechętnie i odłożyłam kieliszek. Choć bardzo chciałam, nie potrafiłam wyprzeć z głowy jego blizn i słów, które tak bardzo mnie bolały. Oddawał mi ostatnie pieniądze, a to nie była przyjemna myśl. Miałam pozbawić go operacji, która mogłaby odmienić jego życie. Cholera.
– Dręczy cię to – zauważył. Podniosłam na niego spojrzenie. – Niepotrzebnie. Zdążyłem przywyknąć.
– Ale przecież…
– Ciii. – Kakashi przyłożył mi palec wskazujący do ust. Jego oczy uśmiechały się do mnie, czego znowu nie mogłam zrozumieć. Jak w tej sytuacji potrafił zachować się tak spokojnie? Skoro to też był jego pierwszy raz, jeśli można to tak ująć. – Chodź.
Kakashi chwycił swój kieliszek oraz butelkę wina i głową nakazał, żebym za nim poszła. Z naczyniem w ręce, w towarzystwie stukotu moich butów, powędrowałam za nim do pokoju, w którym na samym środku stało duże łóżko. Zatrzymałam się w progu, chwilę zastanawiając się, czy dam radę. Ogarnęła mnie panika, zapragnęłam stąd uciec i nigdy nie wracać, ale po głowie cały czas krążył mój umierający ojciec, dla którego to robiłam. Nie mogłam pozbawić go życia, skoro miałam taką okazję, by mu je przywrócić.
– Często tak robisz? – spytałam, sama nie wiedzieć, czemu. Nie chciałam go urazić czy zdenerwować, po prostu wygrała ciekawość. Gdy Kakashi spojrzał na mnie zaintrygowany, uśmiechnęłam się i uniosłam kieliszek do ust. Przyjemny smak wina podrażnił moje podniebienie. – Sprowadzasz sobie panienki. Na jedną noc – sprostowałam. – Przez te blizny nie możesz sobie nikogo znaleźć?
– Nie – odparł. – Mówiłem ci, że jesteś pierwszą i ostatnią.
– Myślałam, że pierwszą, którą rozdziewiczysz za pieniądze. Czy powinnam w takim razie czuć się wyjątkowa? – spytałam z uśmiechem, a mężczyzna włożył ręce do kieszeni spodni i niedbale wzruszył ramionami. – Wcale się tak nie czuję.
– Nie oczekuję tego.
Skrzywiłam się z bólem i głośno wzdychając, podeszłam do niego. Stał wyprostowany i uważnie lustrował mnie wzrokiem. Ja również wbiłam spojrzenie w jego czarne oczy, zastanawiając się jednocześnie, co nim kieruje. Jaki mógł mieć motyw? Po co to robił? Przecież każda dziewczyna, sprzedająca swoje dziewictwo, musi mieć powód. A jednak wybrał mnie. Akurat mnie.
– Nie analizuj – poprosił. Zmarszczyłam brwi, jeszcze bardziej zaintrygowana jego postępowaniem. Jednocześnie cała drżałam z nerwów. – To nie ma sensu.
– Rozumiem – odparłam i kiwnęłam lekko głową, choć w gruncie rzeczy niczego nie rozumiałam. Wychyliłam kieliszek do dna i odeszłam kilka kroków, by odstawić go na jedną z szafek. – Miejmy to już za sobą – powiedziałam cicho, patrząc w ścianę przed sobą, choć mężczyzna z całą pewnością to usłyszał. Tak samo jak do moich uszu dotarł dźwięk skrzypiącej podłogi, wywołany jego powolnymi krokami. Odruchowo się spięłam i przygryzłam wargę, dość boleśnie.
– Nie chcę cię skrzywdzić – powiedział cicho Kakashi. Po chwili poczułam na ramionach jego duże dłonie, jednak przez materiał marynarki nie byłam w stanie stwierdzić, jakie są w dotyku. Mimo wszystko wzdrygnęłam się i gwałtownie obróciłam do niego przodem. – Rin.
– Kakashi – wyszeptałam, znów patrząc na jego odsłoniętą twarz. Uważnie przejechałam wzrokiem po jego bliznach, a następnie uniosłam rękę, by ich dotknąć. Ta jednak zawisła kilka centymetrów od policzka mężczyzny.
– Śmiało – wychrypiał. Nim to do mnie dotarło, Kakashi delikatnie złapał moją dłoń w swoją, która okazała się być przyjemnie ciepła, po czym położył ją na swojej skórze. Wstrzymałam oddech, badając opuszkami palców nierównomierną powierzchnię policzka mężczyzny. Z uwagą wpatrywałam się w jego ciemne oczy, które po chwili zniknęły pod powiekami. Widząc, że mój dotyk działa na niego w jakiś dziwny, kojący sposób, przejechałam kciukiem po jego ustach i chciałam zabrać rękę, jednak Kakashi mi na to nie pozwolił. Przeciwnie: ułożył ją na swojej szyi, a sam skrócił dzielący nas dystans. Czułam ciepło jego ciała, gorąc dłoni na biodrach, zapach alkoholu w wydychanym powietrzu. I choć byłam przerażona jak diabli, czułam przyjemne mrowienie w miejscach, w których mężczyzna mnie dotykał.
– Kakashi…
Mężczyzna nachylił się bardzo powoli, jak gdyby dając mi czas na ewentualną ucieczkę. Z nerwów skamieniałam i wyprostowana jak struna czekałam, aż jego usta w końcu sięgną moich. Miał ciepłe, miękkie wargi, które pocałowały mnie delikatnie i zmysłowo. Kakashi nie chciał naciskać. Odsunął się na odległość kilkunastu centymetrów a następnie znów wpatrzył w moje oczy.
– Najpierw – powiedziałam, gdy wrócił do mnie zdrowy rozsądek – pieniądze.
Musiałam mieć pewność, że Hatake tyle ma, że mnie nie okłamuje. Może i zepsułam napięcie, które między nami powstało, ale odczułam niesamowitą ulgę, gdy mężczyzna się ode mnie odsunął, a ja mogłam wziąć swobodny, głęboki wdech.
Obserwowałam Kakashiego; podszedł do sporego obrazu, który powoli zdjął i otworzył kryjący się za nim sejf. Wyciągnął z niego drewniane pudełko i otworzył je idąc w moim kierunku. Zobaczywszy banknoty, całe mnóstwo pieniędzy, wciągnęłam powietrze do płuc i zerknęłam na mężczyznę.
– Nie okłamałbym cię – powiedział. Położył pudełko na szafce, obok mojego kieliszka i znów włożył ręce do kieszeni spodni.
– Ja tylko…
– Chciałaś się upewnić – uprzedził mnie. – To zrozumiałe.
Zadziwiał mnie swoją wyrozumiałością i spokojem, z jakim wypowiadał każde zdanie. Zadziwiał mnie swoją osobą, przez całe nasze spotkanie. Zadziwiał mnie postawą. Zadziwiał mnie bliznami i opanowaniem, z jakim o nich opowiadał. Zadziwiał mnie pod każdym względem. Ale to zadziwianie, to zaintrygowanie, nie pomniejszało mojego strachu. Bałam się jego dotyku, jego spojrzenia, jego słów. Bałam się jego. Mężczyzny, który przede mną stał. Mężczyzny, który miał mnie zbrudzić i zhańbić. A najbardziej bałam się siebie – bo na to pozwalałam.
Gdy Kakashi się do mnie zbliżył, kolejny raz cała zesztywniałam. Tym razem jednak nie był już tak ostrożny, jak wcześniej. Wsunął dłoń w moje włosy i wpił się w usta, ale ani agresywnie, ani boleśnie. Po prostu – zaczął mnie namiętnie całować, jedną ręką masując mój kark, drugą gładząc kręgosłup. Chwilę stałam tak otępiała, zamurowana i odpychająca, by po chwili odwzajemnić pieszczotę i objąć muskularne ciało Kakashiego. Odruchowo wsunęłam dłonie pod marynarkę mężczyzny i nawet przez koszulę wyczułam wyżłobione mięśnie, które w tej chwili lekko się napinały – nie wiedziałam tylko, dlaczego. Czy z podniecenia, strachu czy niepewności? Cokolwiek by to nie było – podobała mi się ta reakcja. Tak samo, jak podobał mi się pocałunek.
Nieco rozluźniona, przymknęłam powieki i całą sobą poczułam mężczyznę, który mnie całował. Jego ciepłe, miękkie usta pieściły mnie z przyjemną zachłannością, podobnie jak dłoń, wyznaczająca szlaki na moich plecach. Czułam dreszcze z każdym ruchem palców gładzących mój kark, a gdy nasze ciała zetknęły się ze sobą nie pozwalając na wdarcie się między nas jakiejkolwiek wolnej przestrzeni, zadrżałam. I ze strachu, i z podniecenia. Bo choćbym nie wiem jak bardzo chciała się do niego przekonać, w mojej głowie dalej słyszałam stłumione jęki własnej dumy, że to jest obcy facet. OBCY. Nie mój mąż, nie mój chłopak, ani nawet nie, kurwa, kochanek, z którym CHCIAŁAM to zrobić. Był to ktoś obcy, kto miał mnie rozdziewiczyć za kasę. A jednocześnie robił to na tyle delikatnie i namiętnie, że moje ciało automatycznie reagowało wybuchami gorąca i dreszczami podniecenia, nie mówiąc już o przyjemnym mrowieniu okolic krocza. To było fajne i okrutne jednocześnie. Chciałam mu się poddać całkowicie, a zarazem zachować dystans. Wariowałam ze zbyt wielkiej dawki emocji. Aż zakręciło mi się w głowie.
– W porządku? – spytał Kakashi, podtrzymując moje słabe ciało. Pokiwałam lekko głową i złapałam się za czoło.
– Przepraszam – wyszeptałam speszona i położyłam dłonie na jego szerokich ramionach. – Muszę usiąść.
Mężczyzna podprowadził mnie do łóżka, czule obejmując w talii. Gdy tylko poczułam miękki materac, położyłam się na nim i nakryłam oczy dłońmi. Czułam się zażenowana i rozdrażniona. Sama już nie wiedziałam, co się ze mną działo, ale to nie było nic przyjemnego.
A jednocześnie przecież tak cholernie podniecającego, wrrrr!
– Przynieść ci wody? – Głos Kakashiego zadudnił w mojej głowie niczym dzwon. Zdołałam raptem skinąć głową na tak. Nie usłyszałam nawet, jak wyszedł z pokoju ani kiedy wrócił, bo tak szumiało mi w uszach.
Hatake pomógł mi usiąść i podał szklankę. Upiłam kilka łyków zimnej, orzeźwiającej wody i znów się położyłam. Jak tylko mężczyzna odłożył naczynie, zaległ obok mnie i tak jak ja, wpatrzył się w sufit.
– Jestem beznadziejna, co nie? – spytałam cicho. Moje zażenowanie rosło z każdą minutą spędzoną z tym mężczyzną.
– Raczej wyjątkowa – odparł rozbawiony. Kątem oka zobaczyłam, że przewrócił się na bok. Niepewnie przerzucił przeze mnie rękę, by móc pogłaskać mnie po policzku. – Zdecydowanie wyjątkowa.
– Dzięki – odparłam i wzięłam głęboki wdech. – To przez nadmiar emocji – wyjaśniłam.
Kakashi uśmiechnął się delikatnie i czekał, aż będę gotowa na dalsze pieszczoty. Ale ja nie byłam i chyba nigdy nie będę, dlatego chcąc mieć to już za sobą, pogłaskałam go po policzku. Tak jak się spodziewałam – mężczyzna odebrał to jako sygnał zezwalający na pocałunki i resztę rzeczy, które tak mnie przerażały.
Podciągnęliśmy się z Kakashim nieco wyżej i od razu zatopiliśmy w pocałunku, który odbierał mi zdrowy rozsądek i rozjudzał zmysły. Z każdą chwilą mężczyzna całował mnie namiętniej, a jego dłoń przesunęła się z mojej twarzy niżej – na szyję. A później na brzuch, przez co gwałtownie wciągnęłam powietrze i znów mocno zadrżałam. Kakashi zdawał się jednak nie widzieć tego, bo nie przerywał pieszczoty, choć jednocześnie poczekał z kolejnym ruchem. Objęłam jego ciało i przylgnęłam do niego, jakbym od zawsze pragnęła tego dotyku. Zalewała mnie fala gorąca za każdym razem, jak poruszył palcami. A gdy tylko zszedł z pocałunkami na moją brodę, a później na szyję, jęknęłam cicho i mimowolnie wygięłam ciało w łuk.
Nie chciałam, żeby było mi tak przyjemnie. To miała być czysta formalność – kilka szybkich ruchów, jego orgazm i zabranie gotówki. Tymczasem nasze spotkanie przerodziło się w namiętne pocałunki i spragnione ciała kochanków, którymi nie mieliśmy się stać. Miało być szybko i sztywno, a przerodziło się to w wolno i ponętnie. Niech to szlag!
Bo tak cholernie mi się to podobało…
Postanowiłam się temu poddać. Skoro już miałam stracić z nim dziewictwo, przynajmniej odniosę z tego jakąś przyjemność. Walić zasady, pieprzyć reguły i czekanie do ślubu. Kakashi rozpalił mnie i co gorsza, dalej to robił. Nie mogłam dłużej się temu opierać.
Przyciągnęłam mężczyznę mocniej do siebie, dzięki czemu znów mogłam zatopić się w jego wspaniałych ustach. Pogłębiliśmy pocałunek, a jego język wirujący z moim doprowadzał mnie do szaleństwa. Podkurczyłam nogi i odruchowo cała się spięłam, gdy mężczyzna musnął dłonią moją osłoniętą stanikiem i bluzką pierś. Nagle gwałtownie podniósł mnie do siadu, przez co uchyliłam powieki i w szoku popatrzyłam w jego pociemniałe z podniecenia oczy. Patrzył na mnie pożądliwie i byłam pewna, że analizował. Myślał, czy mi się to podoba, czy tego chcę, czy może posunąć się dalej. Czy jestem wystarczająco napalona. Byłam. Byłam cholernie, dlatego zjechałam spojrzeniem na jego usta, a później wróciłam do oczu i uśmiechnęłam się najseksowniej, jak tylko potrafiłam. Kakashi zrozumiał to natychmiastowo, bo delikatnie zdjął ze mnie marynarkę, zahaczając palcami o szyję i ramiona. Pozostawił tam przyjemne ciepło, które migiem rozprzestrzeniło się po ciele i jako punkt ostateczny wybrało sobie okolice łonowe. Wciągnęłam powietrze do płuc i przez jakiś czas nie wypuszczałam, bo nie byłam do tego zdolna. Patrzyłam tylko na mężczyznę, który tymczasem wrócił dłońmi do moich ramion i zakreślał tam delikatne kółka. Aż nagle, gwałtownie pchnął mnie na łóżko i ułożył się między moimi nogami. Pisnęłam cicho, a gdy Kakashi przycisnął mnie do materaca, zaśmiałam się nerwowo i objęłam jego mocne ciało. Ledwo dostrzegłam, że on również się uśmiechał. Tajemniczo i seksownie, doprowadzając mnie tym do szaleństwa.
Wpiłam się mocno w usta kochanka, pozwalając jednocześnie, by zgiął moją prawą nogę w kolanie. Jęknęłam z wrażenia, bo dzięki jednemu ruchowi mocniej poczułam, jak bardzo był podniecony. Jego erekcja naparła na moją kobiecość i co dziwniejsze, nie przestraszyło mnie to. Nie zapragnęłam ucieczki, nie spanikowałam. Przeciwnie – ucieszyłam się, że działam na mężczyzn w ten sposób. Schlebiało mi jego podniecenie. Już nie myślałam o zahamowaniach, chciałam poczuć go jeszcze bardziej, przeżyć z nim coś wspaniałego.
Kakashi powoli zjechał z pocałunkami na moją szyję. Powoli zataczał na niej kółka językiem, co dawało tak przyjemne odczucia, że nie powstrzymałam wygięcia kręgosłupa w łuk. Wbiłam palce w jego ramiona i jęknęłam cicho, przeciągle, oddając się pieszczocie. Łapałam głośno powietrze, zatrzymywałam je i wypuszczałam, gdy mężczyzna wykonywał jakiś gwałtowniejszy ruch. Na przykład wtedy, gdy zamknął moją pierś w swojej dłoni. Ściskał ją delikatnie przez materiał, doprowadzając mnie do coraz głośniejszych jęków. Powoli przestawałam myśleć o otaczającej mnie rzeczywistości. Zdziwiona, że dotyk obcego mężczyzny może być tak podniecający, oddałam mu się całkowicie.
Kakashi kolejny raz tego wieczoru podniósł się do siadu, pociągając za sobą mnie. Wylądowałam na jego kolanach, zdyszana, czerwona z rozgorączkowania i zawstydzona jak nigdy dotąd. Czarne oczy przewiercały mnie na wskroś, jednak nie miałam odwagi odwrócić wzroku. Czekałam na jego dalszy ruch; sprawne dłonie Kakashiego spoczęły na moich plecach i w mig dopadły zamek od sukienki. Poczułam, jak materiał delikatnie zsuwa się po moim ciele, ukazując jędrne piersi ukryte pod czarnym biustonoszem. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, miękkie usta ucałowały wystającą ponad stanikiem skórę, a ja gwałtownie wciągnęłam powietrze w płuca. Ta pieszczota była tak przyjemna i tak… intymna, że aż zakręciło mi się w głowie. Kakashi najwyraźniej wyczuł to, bo położył mnie na łóżku, a następnie ściągnął sukienkę przez nogi, zostawiając w samej bieliźnie. Drżałam na całym ciele z podniecenia i strachu, który nagle się pojawił i ścisnął moje gardło, żołądek i serce. Bałam się jego spojrzenia, które choć nie krzywdziło, w jakiś niezrozumiały sposób mnie onieśmielało. I nie chodziło tu tylko o sytuację, w której się znaleźliśmy. W Kakashim kryło się coś dziwnego, czego nie mogłam pojąć. Nie umiałam go rozgryźć i wcale nie wyobrażałam sobie, że uda mi się to podczas seksu. Miałam jednak nadzieję, że zdołam o tym zapomnieć – na marne.
– W porządku? – spytał chrapliwym głosem, najwyraźniej dostrzegając mój niepokój. Uśmiechnęłam się tylko i pośpiesznie skinęłam głową. – Rin.
– Kakashi – odpowiedziałam automatycznie i uniosłam głowę, żeby móc go pocałować. Mężczyzna zastygł nade mną, ale nie zamierzałam odpuszczać; scałowałam jego wargi, blizny, policzki, brodę. Ostatecznie, nie widząc żadnej reakcji, wtuliłam rękę w jego włosy i przyciągnęłam go na tyle mocno, by na mnie upadł i do siebie przygarnął.
– Rin…
– W porządku – zapewniłam cicho. Czułam ciepło jego ciała na nagiej skórze i niesamowicie mi się to podobało. – Naprawdę.
– Dobrze – wymruczał Kakashi i ponownie mnie pocałował. Delikatnie, zmysłowo, z pewną obawą. Odwzajemniłam pieszczotę agresywniej, niż mógłby się tego spodziewać, dlatego zamarł na chwilę, by po chwili wpić się w moje usta z porażającą zachłannością, jednocześnie dociskając mnie biodrami do łóżka. Wydałam z siebie przeciągły dźwięk, czując gorąc dołem brzucha i jak coraz bardziej wilgotnieję. Gęsia skórka pokryła całe moje ciało, gdy tylko Kakashi zsunął ramiączko od stanika z mojego ramienia, powoli schodząc gorącą dłonią ku piersi. Czułam żar w miejscach, w których mnie dotykał. Jego dłonie zostawiały po sobie przyjemne ciepło na mojej skórze, które wędrowało po całym ciele i kumulowało się między moimi nogami; w miejscu, na które Kakashi napierał swoją erekcją.
Nie zastanawiając się wiele, poluzowałam jego krawat i oderwałam się na chwilę do jego ust, żeby móc mu go zdjąć. Wykorzystałam sytuację, że chwilowo nie przygniatał mnie ciężarem swojego ciała do rozpięcia mu koszulki, którą sam szybko z siebie zrzucił. Wzrokiem otoczyłam szerokie ramiona mężczyzny, na których również malowały się blizny. Dotknęłam ich niepewnie i wróciłam spojrzeniem do oczu Kakashiego; ogarnęła go powaga, która mieszała się z ogromnym pożądaniem.
– Całuj mnie – poprosiłam. Nie czekałam długo na efekt.
Mężczyzna przyparł mnie do łóżka, gwałtownie całując. Zachłannie odwzajemniałam każdą pieszczotę, drżąc jednocześnie, gdy jego ręka wsunęła się pod cienki materiał stanika i delikatnie zaczęła pieścić gołą pierś. Wodził kciukiem po moim sutku, przez co wyginałam się z rozkoszy i jęczałam coraz głośniej, kompletnie nie panując nad reakcją swojego organizmu. Było mi wspaniale; drżałam; serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej; ledwo mogłam oddychać. Nagle Kakashi mocno ścisnął moją pierś, przez co wydałam z siebie głośny, urwany jęk, zgłuszony przez usta kochanka.
– Och – westchnęłam w momencie, w którym się ode mnie oderwał i zabrał dłoń z piersi. Co więcej, moje napięcie rosło z każdą chwilą; Kakashi sunął palcami wzdłuż mojego brzucha, docierając do linii majtek. Zatrzymał się tam na chwilę, by móc spojrzeć w moje rozochocone oczy. Dyszałam z podniecenia i niemo próbowałam mu przekazać, by nie czekał – nie miałam odwagi na werbalną prośbę. Ale Kakashi doskonale odczytywał każdy mój sygnał. Zupełnie, jakby słyszał moje mysli.
– Rin – wyszeptał, powoli sunąc palcami po mojej kości łonowej. Nie wiedziałam jak to możliwe, ale zaczęłam oddychać jeszcze głośniej, jeszcze mniej miarowo, jeszcze szybciej. Bałam się, że za chwilę się uduszę.
– Kakashi – wyszeptałam cicho, a później poczułam przyjemność, o której do tej pory nawet mi się nie śniło. Jęknęłam głośno i przeciągle, wyginając ciało w łuk. Jednocześnie przyciągnęłam kochanka bliżej siebie, chcąc czuć go całą sobą. Wariowałam pod wpływem ruchów jego palców, które pieściły mnie delikatnie i namiętnie. Odruchowo zaczęłam poruszać biodrami, jęcząc i wypowiadając jego imię naprzemiennie. Czułam rosnące we mnie napięcie, coraz większą przyjemność, dreszcze. Szalałam z rozkoszy, tuląc się do mężczyzny, podczas gdy ten zaczął szybciej poruszać palcami. Nie kontrolowałam swojej reakcji; nigdy nie posądzałabym się, że podczas takich pieszczot mogę tak głośno jęczeć. Ale na Boga! To było tak cholernie przyjemne, tak porażające dobre, że nie sposób było się powstrzymać.
– Jesteś cudowna – wyszeptał Kakashi i złożył delikatny pocałunek na mojej skroni. – Cudowna, Rin.
Ledwie zarejestrowałam jego słowa, a moim ciałem wstrząsnął potężny dreszcz. Jeszcze jeden ruch, jeszcze jeden i… Och matko! Zawładnęły mną cudowne skurcze rozkoszy, którym towarzyszył mój głośny, przeciągły jęk, wbicie paznokci w rozgrzaną skórę kochanka i jeszcze szybsze ruchy moich bioder. Stękałam głośno jego imię, czując, jak rozkosz powoli mija, ale Kakashi nie przestawał. Dalej poruszał palcami, delikatnie lecz szybko, tak cudownie, wspaniale…
Nagle poczułam, jak jeden z nich wsuwa się do mojego wnętrza. Odruchowo otworzyłam oczy i wydałam z siebie urwany dźwięk, uciekając od dłoni mężczyzny biodrami. Odważyłam się nawet na niego zerknąć; patrzył na mnie z uśmiechem, choć jego oczy zachowały powagę. Chciałam coś powiedzieć, ale Kakashi mi na to nie pozwolił – pocałował mnie, jednocześnie poruszając we mnie palcem. Z początku czułam skrępowanie, ale z każdym kolejnym jego ruchem wracała przyjemność a pożądanie znów zaczęło we mnie narastać.
– Kakashi – wyjęczałam, nie mając już na nic siły. Ten orgazm, pierwszy w moim życiu, przeżyty z obcym, ale wspaniałym mężczyzną, zmęczył mnie do cna. Opadłam na poduszki i pozwalałam narastać rozkoszy, jeżdżąc opuszkami palców po nagich plecach kochanka. Poruszałam się w rytm jego palca, do którego po chwili dołożył drugi, sprawiając mi tym lekki dyskomfort, który jednak szybko minął i zastąpiła go błogość. Błogość, przeradzająca się w rozkosz, czego zwiastunem był mój coraz szybszy oddech i niekontrolowane jęki wydobywające się z moich ust.
– Pragnę cię, Rin – wyszeptał Kakashi i zabrał dłoń z mojej kobiecości, żeby móc delikatnie ścisnąć nią odsłoniętą pierś.
– I nawzajem – odpowiedziałam niepewnie. Rozum miałam zaślepiony słodyczą pieszczot a ciało reagowało na jego gesty zdecydowanie zbyt gwałtownym impulsem, sprowadzającym się do pobudzenia mnie na nowo. Dalej czułam ciarki między nogami i gorąc, który Kakashi tylko podsycał.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko i wpił w moje usta. Nie był to pocałunek zachłanny; raczej spokojny i namiętny, rozbudzający zmysły. Mamiący. Oślepiający. I przede wszystkim: dodający odwagi.
Bez oporów pozwoliłam, by Kakashi zdjął ze mnie majtki, przez co jedynie piersi się przed nim skrywały. Ale w tym momencie było mi to już obojętne. Skupiałam się na mężczyźnie, który całował moją szyję, obojczyki, okolice mostka. Zamarłam, gdy odsłonił moje sutki i każdy z nich przez krótką chwilę ssał, lizał, całował. Wiłam się pod nim pełna nieznanych mi dotąd doznań. Nie spodziewałam się, że mogę tak jęczeć i zachowywać się aż tak bezwstydnie. To całe pożądanie przyćmiło mi rzeczywistość i stłumiło moje opory. Teraz chciałam tylko jednego: seksu z Kakashim.
Gdy mężczyzna zjechał językiem na moje podbrzusze, wciągnęłam głośno powietrze i ścisnęłam dłońmi prześcieradło. Wiedziałam, że się nie zatrzyma, że zejdzie niżej. Oczekiwanie było duszące i na swój sposób słodko irytujące. Nie mogłam się doczekać, aż zacznie pieścić moją kobiecość językiem, ale jednocześnie się tego bałam. Halo, do cholery! Ja nigdy tego nie robiłam! I okropnie mnie to krępowało.
Poczułam gorący oddech Kakashiego na wargach sromowych i zamarłam, w napięciu czekając na kolejny ruch kochanka. Nie patrzyłam na niego – byłam zbyt zawstydzona. Jedynie go czułam; palcami rozwarł wargi i uparcie pobudzał mnie chuchaniem i dyszeniem prosto w moją kobiecość. Wariowałam z niepewności, z rozkoszy, ze wszystkiego!
– Kakashi! – wyjęczałam, nie mogąc dłużej znieść tego czekania. I wtedy to poczułam.
Język mężczyzny powoli przejechał po mojej łechtaczce, a mnie zaatakowała feeria doznań. Krzyknęłam głośno, wyginając ciało w łuk. Każde kolejne smagnięcie jego gorącego języka wywoływało głośniejszy jęk, mocniejsze ściskanie prześcieradła i coraz większe odgięcie głowy w tył. Dyszałam, ba! Dusiłam się! Nie mogłam oddychać, kręciło mi się w głowie, było mi tak błogo! Tak rozkosznie! Tak…
Doszłam. Szybciej, niż mogłam się tego spodziewać, niż spodziewał się tego Kakashi, którego język szalał po mojej łechtaczce, pomimo moich intensywnych ruchów bioder, które przytrzymywał rękami. Krzyczałam z rozkoszy, wiłam się na jego łóżku i nie wierzyłam, że orgazm może być tak przyjemny. I wyczerpujący.
Opadłam na łóżko zdyszana i zaspokojona. Przez moje ciało dalej przechodziły przyjemne skurcze, stopniowo tracąc na intensywności. Przymknęłam powieki, chcąc odsapnąć przed głównym daniem dzisiejszego dnia, bo właśnie po to tu przyszłam. W ogóle nie spodziewałam się, że Kakashi doprowadzi mnie do orgazmu dwukrotnie. Szłam na spotkanie z nim myśląc, że seks będzie bolesny i krótki, a tymczasem… Topiłam się w jego ramionach i szalałam z rozkoszy.
Poczułam na wargach usta mężczyzny, co było sporym zaskoczeniem, bo nie miałam pojęcia, kiedy zdążył się do mnie zbliżyć. Odwzajemniłam delikatną pieszczotę, wodząc dłońmi po jego nagich plecach. Odważyłam się zjechać nawet na jego pośladek i zamarłam w bezruchu, gdy okazało się, że był nagi. Otworzyłam nieśmiało oczy i wpatrzyłam w jego – pociemniałe z pożądania. Czyli to już teraz…
– Rin – wyszeptał i przybliżył się do mnie na tyle, że jego penis dotykał mojego wejścia. Drgnęłam i mocno wciągnęłam powietrze. Drżałam, ale tym razem ze zdenerwowania. – Spokojnie. – Kakashi ucałował moje policzki i zszedł z pieszczotą na brodę, a później szyję. Nie trwało to jednak długo. Wrócił do mnie i znów cmoknął mnie w usta.
– Spokojnie – powtórzyłam sama do siebie, patrząc na jego ponętne usta. – Jestem spokojna.
– Cieszy mnie to. – Wróciłam spojrzeniem do oczu Kakashiego, a on w tym czasie powoli na mnie naparł. Zatrzymałam powietrze w płucach. Jego nabrzmiała męskość stopniowo we mnie wchodziła, z czym wiązało się narastania dyskomfortu. Gdy jednak poczułam ból, z każdą chwilą coraz większy, uciekłam biodrami i wtuliłam się w szyję mężczyzny.
– Przepraszam – wyszeptałam, głośno dysząc. – Przepraszam.
– Rozumiem, to boli – odparł cicho Kakashi i pocałował mnie w głowę. – Nie musisz przepraszać.
To dziwne, że w jego obecności czułam się bezpiecznie. Znałam go raptem od kilku godzin, uprawiałam z nim seks za pieniądze i miałam pewność, że mnie nie skrzywdzi. Co za idiotyzm. Przecież mógł przelecieć mnie ostro bez cackania się i bawienia w doprowadzanie do orgazmu, a tymczasem Kakashi był naprawdę czuły i – co równie ważne – cierpliwy.
– Spróbujmy jeszcze raz – powiedziałam cicho, płonąc na policzkach z zażenowania. Mężczyzna podparł się nade mną i nachylił, by móc mnie pocałować.
Starałam się zatopić w tej pieszczocie, uciec myślami od jego wielkiego, rozdzierającego mnie penisa, ale to było naprawdę trudne zadanie. Za trudne. Język Kakashiego sprawiał się świetnie – pobudził zmysły w szalonym tańcu z moim, ale nie podołał najważniejszemu wyzwaniu: nie odwrócił mojej uwagi od erekcji mężczyzny. Niemniej – podniecił mnie na nowo, dzięki czemu mogliśmy spróbować jeszcze raz.
Poczuwszy napieranie i rozsadzający ból, złapałam się mocno ramion mężczyzny i przymknęłam powieki, tłumiąc jęk niezadowolenia. Miałam wrażenie, że zaraz rozerwie mnie od środka, że pęknę i umrę – naga, w mieszkaniu obcego człowieka, z którym uprawiałam seks. Czułam, że z każdą chwilę coraz bardziej mnie wypełnia, aż w końcu wszedł cały i zamarł, bym przyzwyczaiła się do tego uczucia. Oddychałam szybko i nierównomiernie, cała zesztywniałam i wolałam się nie ruszać, byleby tylko nie pogarszać swojej sytuacji i nie sprawiać sobie kolejnej porcji bólu.
– W porządku? – spytał czule Kakashi i pogłaskał mnie po policzku. Ledwie panując nad łzami, wymusiłam uśmiech i skinęłam głową. Dziękowałam Bogu, że trafiłam właśnie na niego. Nie chciałam nawet myśleć, jakie katusze mogłabym teraz przechodzić, gdybym umówiła się z kimś innym. – Hej, Rin. Nie płacz.
– Nie płaczę – powiedziałam, a łzy jak na złość przyozdobiły moje policzki. Starłam je szybko dłońmi. – Przepraszam. Jestem głupia.
– Nie jesteś. – Kakashi pocałował mnie w czoło i delikatnie się we mnie poruszył. Syknęłam pod wpływem tego niespodziewanego ruchu i chciałam uciec, jednak mężczyzna mi na to nie pozwolił. – Ciii – szepnął. – Spokojnie.
Wzięłam głęboki oddech i pozwoliłam mu poruszać się w sobie. Z początku robił to bardzo powoli, wywołując każdym najmniejszym posunięciem spory ból, jednak z czasem przeszedł do szybszej penetracji, a dyskomfort ustępował. Rozluźniłam się i przyglądałam z uwagą na kochanka; na jego poranionej twarzy pojawiała się błogość. Spoglądał na mnie spod wpół przymkniętych powiek, dysząc coraz głośniej, podczas gdy ja z sekundy na sekundy przestawałam się krzywić a ból gdzieś uleciał. Wbiłam Kakashiemu paznokcie w plecy w tym samym momencie, w którym wydał z siebie ciche jęknięcie i doszedł we mnie. Wykonał jeszcze kilka ruchów, po czym wyciągnął ze mnie swojego penisa Odetchnęłam z ulgą – nie było tak źle. Co nie zmienia faktu, że czułam się… brudna.
Leżałam na plecach i zatopiłam się w białym suficie, wsłuchując w nierównomierny oddech mężczyzny. Ułożył się twarzą do mnie, prawą rękę przerzucając przez moje ciało, by móc przyciągnąć je jeszcze bliżej siebie. On sam był gorący i delikatnie spocony z ekstazy, którą właśnie przeżył. Do mnie natomiast zaczęły dochodzić fakty, a wspomnienie wspaniałych orgazmów stało się nagle bardzo odległe.
– Jesteś cudowna, Rin.
Uśmiechnęłam się zbolało i wtuliłam nos w szare włosy mężczyzny. Łzy uparcie napierały do moich oczu, serce krwawiło z rozpaczy a duma wstydziła się upokorzenia. Drżałam, miałam gęsią skórkę i ochotę zwymiotować. Wróciła rzeczywistość. Ta zasrana rzeczywistość, w której mój ojciec umiera, a ja leżę naga w ramionach obcego faceta, którego pieniądze mają uratować mu życie.
– Muszę do łazienki – wyszeptałam i podniosłam się do siadu. Podniosłam swoją sukienkę z podłogi i ją na siebie narzuciłam. Zdziwiłam się, gdy Kakashi sam zaczął zapinać zamek. To było niezręczne. Było mi źle, chciałam płakać i umrzeć.
– Nie zostaniesz? – spytał cicho. W jego głosie usłyszałam ból i rozgoryczenie. Czego oczekiwał? Że się w nim zakocham? Że po tym jednym stosunku będziemy razem już na zawsze? Że zostanę tutaj na noc?
– Nie – odparłam szeptem. – Przepraszam.
Wstałam z łóżka i nie oglądając się za siebie, wyszłam z pokoju. Łazienkę znalazłam od razu; prowadziły do niej białe drzwi z charakterystycznymi dziurkami na dole. Było to spore, jasne pomieszczenie z szarymi akcentami, które nadawały jej ciekawego klimatu. Nie miałam jednak ochoty się jej przyglądać. Usiadłam od razu na ubikacji i sikając, schowałam twarz w dłoniach.
Brudna.
Niech mnie szlag! To uczucie mnie zabijało. Świadomość, że straciłam z nim dziewictwo napawała mnie wstrętem. Co z tego, że było mi cudownie? Zrobiłam to dla pieniędzy.
Dla ojca!
Fakt, dla ojca. Miałam w tym wyższy cel, nie tylko pragnienie zarobku. Chciałam się tym usprawiedliwić. Znaleźć pocieszenie. Stłamsić wyrzuty sumienia. Móc żyć po tym wszystkim normalnie. Nie zadręczać się. Zapomnieć.
Ale nie umiałam.
Wytarłam dokładnie swoje okolice intymne, jak gdyby miało to pomóc mi zmyć z siebie wszystkie wspomnienia. Opłukałam pod kranem twarz, a przeglądając się w lustrze dostrzegłam, że mój makijaż nieco się rozmazał. Szybko doprowadziłam go do porządku, podobnie jak włosy, a następnie niepewnie wyszłam z łazienki i wróciłam do sypialni Kakashiego.
Mężczyzna stał w samych dżinsach przy oknie, dzięki czemu mogłam jeszcze raz zlustrować jego szerokie ramiona i umięśnione plecy. Nie chciałam tego, ale na ten widok zrobiło mi się dziwnie gorąco, dlatego spuściłam wzrok i nie patrząc na eks-kochanka, weszłam do pokoju, by pozbierać swoje rzeczy. Szybko naciągnęłam majtki, a marynarkę wzięłam do ręki i czekałam, aż Kakashi się odwróci.
Zrobił to powoli, a w jego oczach kryła się obojętność; wbiła mi nóż w serce. To spojrzenie zraniło mnie doszczętnie, jeszcze bardziej zapragnęłam zapaść się pod ziemię. Zaatakowało mnie zażenowanie odmalowane rumieńcami na policzkach i nic nie potrafiłam z tym zrobić. Co za durna sytuacja.
– Dziękuję – wyszeptałam, nie mając pojęcia, co powiedzieć. Nie wiedziałam, jak się zachować. Moim jedynym marzeniem była ucieczka z tego miejsca. Z miejsca zbrodni.
– To ja dziękuję – odpowiedział i podszedł w moją stronę. Odsunęłam się o krok z obawy, że zechce mnie jeszcze pocałować, zatrzymać przy sobie, ale Kakashi sięgnął ręką do komody i podał mi pieniądze. – Twoja zapłata.
Z nieprzyjemnym ściskiem w klatce piersiowej i gulą w gardle, przejęłam od niego banknoty i nie wypowiadając słowa, ani się nawet nie oglądając za siebie, wybiegłam z mieszkania. Niemal zabiłam się na schodach, ale musiałam jak najszybciej zaczerpnąć świeżego powietrza i uspokoić nerwy oraz irracjonalną reakcję organizmu. Zajadle oddychałam i chodziłam w kółko, próbując jednocześnie się nie rozpłakać. Na zewnątrz było już ciemno i niewiele ludzi kręciło się w okolicy, ale mimo wszystko… Nie chciałam beczeć. To była moja decyzja. Wiedziałam, co zamierzam zrobić i musiałam przyjąć tego konsekwencje. A świadomość, że miałam tym uratować ojca, napawała mnie optymizmem.
Przez jakiś czas chodziłam w kółko, próbując uspokoić zszargane nerwy. Sama nie wiedziałam, dlaczego nie zaczęłam kierować się prosto do domu; coś dziwnego trzymało mnie pod blokiem Kakashiego, nie pozwalając się od niego oddalić. Czułam się z tym jeszcze gorzej, bo nie miałam zielonego pojęcia, co się ze mną dzieje. Brzydziłam się sobą i tym, co zrobiłam, a jednocześnie było mi cholernie smutno, że moje rozstanie z kochankiem wyglądało w ten sposób. Zapragnęłam tam wrócić, przeprosić go i…
– Hej, Rin!
Zamarłam, słysząc znajomy głos. Moje tętno automatycznie przyśpieszyło a przed oczami pojawiły się mroczki. Zrobiło mi się duszno i ochota, by umrzeć, wróciła ze zdwojoną siłą.
– Rin! Co ty tutaj robisz?
Powoli odwróciłam się w stronę przyjaciela. Na jego pogodnej twarzy odmalowało się zdziwienie. Zmrużył czarne jak smoła oczy, przyglądając mi się badawczo. Jego spojrzenie onieśmielało mnie jeszcze bardziej, niż to, którym obdarzał mnie przed paroma minutami Kakashi. Gdyby tylko wiedział, co zrobiłam…
– Obito – przywitałam się i pokręciłam głową, by wyrwać się z otępienia. Przywdziałam na siebie uśmiech i przyjęłam wyprostowaną postawę. – Właśnie wychodziłam od znajomej – skłamałam. Przyszło mi to nadzwyczaj gładko.
– A widzisz, ja idę do kumpla. W sumie powinnaś go poznać, bo… A zresztą – Obito machnął ręką i złapał mój nadgarstek – dowiesz się na miejscu.
– Nie – zaprotestowałam i chciałam wyrwać mu dłoń, jednak mi na to nie pozwolił. Owszem, zatrzymał się i popatrzył na mnie pytająco, ale nie zwolnił uścisku. – Powinnam już wracać do domu. Jestem zmęczona i muszę sprawdzić, w jakim stanie jest tata. Przepraszam.
– Rin, nie daj się namawiać – poprosił Obito i wziął rękę, by złożyć dłonie jak do modlitwy. – Wierz mi, że chcesz go poznać. Tu chodzi między innymi o ciebie. O twojego ojca.
Zmierzyłam go groźnym spojrzeniem, bo nie lubiłam, gdy ktoś mieszał się w nie swoje sprawy. Co prawda Obito był moim przyjacielem odkąd zaczęłam chodzić i wiedział o każdej najmniejszej zmianie, jaka zaszła w moim tacie, ale fakt, że podzielił się tym z kimś innym denerwował mnie jak nic innego. Mimo wszystko ostatecznie westchnęłam głośno, przeczesałam włosy palcami i zwątpiłam w swoją asertywność. Jak zwykle zresztą.
Obito rozpromienił się momentalnie. Chwycił mnie za rękę i gadając jak najęty, zaprowadził do windy, a później wcisnął guzik z cyferką trzy. Zerknęłam na siebie w lustrze i dostrzegłam zmęczenie, które przyjacielowi najwyraźniej umknęło, bo nie skomentował mojego wyglądu. I całe szczęście.
Po charakterystycznym piknięciu, drzwi się otworzyły a my wyszliśmy na korytarz. Prowadzona przez Obito, zatrzymałam się przed jasnymi, nowymi drzwiami i zerknęłam na numerek. Trzynaście. Zasłabłam.
– Rin! – Chłopak w ostatniej chwili podtrzymał moje wątłe ciało i oparł mnie o ścianę. Czułam na policzkach jego chłodne dłonie i jak przez mgłę rejestrowałam krzyki, dobiegające do moich uszu. – Co się stało? Hej, Rin!
– Obito? – Ten głos.
– Kurwa mać. Chodź, musisz mi pomóc.
Nagle poczułam na sobie dodatkową parę rąk. Byłam na tyle zaślepiona i słaba, że pozwoliłam na wprowadzenie mnie do mieszkania, w którym straciłam dziewictwo i – o ironio! – położenie na TYM łóżku. Chwilę dochodziłam do siebie, bo cały pokój wirował a mnie naprzemiennie oblewały fale gorąca i zimna. Trzęsłam się i roztapiałam jednocześnie. Drżałam. Mdliło mnie. Kurwa.
Dlaczego nie przyszło mi do głowy, że Kakashi może być znajomym Obito? Czemu ta myśl nawet nie przemknęła mi przez tę pustą pałę?! Rin, kretynko! Przecież to było możliwe! Prawdopodobieństwo tego zdarzenia było nikłe, fakt, ale dalej istniało! I się zdarzyło! Kurwa. Kurwa. Kurwa.
KURWA.
Stop. Chwila. Tu chodzi między innymi o ciebie. O twojego ojca. O mojego ojca? Kakashi znał mojego ojca? Wiedział, że choruje? Kim jestem? Te myśli zaatakowały mnie na tyle agresywnie, że natychmiastowo doszłam do siebie. Podniosłam się gwałtownie i patrzyłam to na zmartwionego Obito, to na… Kakashiego, który zdawał się być nieco zaniepokojony. Mnie również się to nie spodobało. Mężczyzna starał się na mnie nie patrzeć, a gdy wbiłam w niego spojrzenie, zwyczajnie stchórzył i wyszedł z pokoju. Wiedziałam, że za chwilę usłyszę coś, czego nie powinnam. Czułam to we wszystkich kościach!
– Rin, co jest? – Obito usiadł obok mnie i delikatnie pogłaskał po ramieniu. – Hej, w porządku? Co to za reakcja? Jesteś na coś chora? Nie mów mi, błagam, że…
– Nie – przerwałam mu. Jego myśli zaczęły obierać zły tor. Nie chorowałam na to, co tata. Byłam zdrowa. Całkowicie. – Po prostu… Mówiłam ci, że jestem dość zmęczona – wyjaśniłam wymijająco. Chciałam mieć to wszystko już za sobą. Rozmowę, prawdę, ból. Byłam pewna, że będę cierpieć.
– Gdybym wiedział, że aż tak, odwiózłbym się od razu do domu – mruknął cicho Obito. – Jesteś pewna, że wszystko w porządku? Może powinienem zabrać cię do lekarza, co?
– Nie. Naprawdę nie masz czym się martwić. To zmęczenie.
Chłopak przyglądał mi się przez chwilę badawczo, ale w jego oczach prócz podejrzeń kryło się również zmartwienie. Chcąc go jakoś uspokoić, uśmiechnęłam się ciepło i wstałam z łóżka. I nie straciłam równowagi, ha!
– Widzisz? – Rozłożyłam ramiona. – Wszystko w porządku. Nie ma co wariować.
Obito skinął jedynie głową i wskazał, żebyśmy poszli do kuchni; do Kakashiego. Z powietrzem zatrzymanym w płucach przekroczyłam próg i przypatrzyłam się muskularnym ramionom, które teraz szeroko rozpostarł, opierając się o blat kuchenny. Gdy nas usłyszał, odwrócił się i przewiercił mnie wzrokiem.
– Dobrze się czujesz? – spytał. Nie odczytałam w nim zmartwienia, czy choćby minimalnego zaangażowania emocjonalnego. Nic. Pustka. Lodowate spojrzenie czarnych oczu.
– Tak, dziękuję – odpowiedziałam i zdecydowałam się zagrać w pewną, dość odważną grę. Z nadzieją, że Kakashi się do niej przyłączy, podeszłam i wyciągnęłam w jego kierunku rękę. – Rin. Przyjaciółka Obito.
Mężczyzna wpatrywał się we mnie chwilę, aż w końcu odwzajemnił uścisk.
– Kakashi – mruknął. – Przyjaciel Obito.
Dotyk jego ciepłej skóry podziałał na mnie elektryzująco. Wzdrygnęłam się, czując rozchodzący się wzdłuż pleców dreszcz. Jeszcze przed chwilą było mi tak cudownie, tak wspaniale…
Otrząśnij się, Rin!
– Skoro się już znacie – wtrącił się brunet i objął nas ramionami – pora pogadać! Mam dla was obojga świetne wiadomości.
Rzuciłam mu pytające spojrzenie i usiadłam na krześle barowym, przy kuchennej wysepce. Kakashi zrobił dokładnie to samo. Chciałam coś w nim dostrzec, ale na jego twarzy nieprzerwanie widniała obojętność. Był tak zimny, że aż mnie w środku skręcało.
– No? – ponagliłam Obito. Chciałam już stąd wyjść i nigdy nie wracać.
– No dobra. To zacznijmy od tego, że Kakashi i jego żona…
Co? Żona Kakashiego? Ale… Co? Kurwa? Co? Co? Co to ma znaczyć, do cholery! Jakim cudem?! On ma… żonę?! KAKASHI JEST ŻONATY?!
– Rin, słuchasz Ty mnie? – Obito trzepnął mnie lekko w ramię. Wyrwałam się z zamyślenia i skinęłam głową, przenosząc spojrzenie na eks-kochanka. Nie patrzył na mnie. Jego schowana pod maską twarz była ściągnięta z nerwów – widziałam to! W końcu jakieś emocje! Ale… Żona?
– Słucham – powiedziałam, czując suchość w gardle. – Słucham.
– No. To słuchaj. Kakashi i jego żona pracują w firmie twojego ojca…
Ooooo nie, tego już za wiele. Ja już wszystko wiedziałam. Wszystko!
– … stracić pracę, dlatego zdecydowali się zapłacić twojemu ojcu za leczenie…
Ale on się nie zgodził. Dlatego Kakashi mnie wyruchał.
– … i dopiero jak z nim porozmawiałem…
Zgodził się, a ja już nie byłam dziewicą. It’s too late…
– … udało się go przekonać!
A ja już nie jestem dziewicą.
Kurwa.
– Twój ojciec przeżyje! Rin, nie cieszysz się? Co z tobą?
Podniosłam na niego spojrzenie; w moich oczach kryły się łzy upokorzenia. Zrozumiałam, że Kakashi nie zrobił tego bezinteresownie. Chciał tylko zatrzymać posadę, to wszystko przez to. Nie jest dobrym człowiekiem. To drań, który wykorzystał mnie, by go, kurwa, nie zwolnili! A ja myślałam, że… Nie wiem, co myślałam. Ale skoro i tak miał zamiar dać ojcu te pieniądze, dlaczego uprawiał ze mną seks? Po co? Dlaczego odebrał mi to, co najcenniejsze, skoro i tak chciał pomóc mojemu ojcu?!
– Możemy porozmawiać? – spytałam Kakashiego. Już nie udawałam żadnej gry. Chciałam się wszystkiego dowiedzieć, wszystkiego!
Bez czekania na jego odpowiedź, ruszyłam do sypialni i zaczęłam po niej krążyć. Byłam sfrustrowana i załamana. Chciałam krzyczeć, płakać, śmiać się z własnej głupoty. Czułam się żałośnie. Na tyle, że gdy Kakashi wszedł do pomieszczenia, cisnęłam w niego błyskawicami z oczu.
– Co to ma znaczyć? – syknęłam cicho i rozpostarłam ramiona. Mężczyzna wbił dłonie do kieszeni spodni i niedbale wzruszył ramionami. – Pracujesz w firmie mojego ojca? Masz żonę? Co ty sobie, do cholery, wyobrażasz!
– Chciałaś pieniędzy za seks i je dostałaś. Nie wiem, dlaczego robisz mi jeszcze wyrzuty – powiedział wymijająco, a we mnie zawrzało. Oszalałam ze wściekłości!
– Dobrze wiedziałeś, jak ważne jest dla mnie… – umilkłam i aż złapałam się za głowę. – Skoro i tak zamierzałeś zapłacić za jego leczenie, dlaczego to zrobiłeś? Wykorzystałeś mnie!
– Uratowałem ci dupsko – syknął i podszedł do mnie zbyt szybko. Złapał mnie za ramię; wciągnęłam powietrze ze świstem. – Myślisz, że ktoś inny pierdolił by się z tobą w ten sposób? Byłby tak delikatny?! Nie! Nikt by się z tobą nie cackał! I nikt by ci tyle nie zapłacił, więc zamknij się, bierz forsę i stąd wypieprzaj – warknął szeptem.
– Jesteś draniem – powiedziałam z niedowierzaniem. – Zwykłym dupkiem.
Kakashi puścił mnie i zaśmiał się jakby z kpiną i czymś, czego do tej pory nie rozumiałam. Ale ten jego rechot wbijał mi nóż w plecy. Ranił każdą komórkę mojego ciała. Zabijał z premedytacją i szczególnym okrucieństwem.
– Nie interesuje mnie, co o mnie myślisz.
– A czy ona wie? – spytałam, łykając łzy. Dławiłam się nimi i kuliłam z bólu.
– Kto? – fuknął.
– Twoja żona. Wie?
Kakashi chwilę patrzył na mnie w skupieniu, nic nie mówiąc.
– Wie – westchnął. – Nie oszukałbym jej. A to był jedyny sposób, żebyśmy mogli normalnie żyć.
– Jedyny sposób?! – jęknęłam. – Serio? Jedyny? Rozdziewiczenie mnie to jedyny sposób?!
– A przyjęłabyś forsę tak o, bez niczego? A myślisz, że ktoś przyjąłby mnie do pracy z taką twarzą? Z tymi bliznami? A myślisz, kurwa, że ktoś przyjąłby do pracy kobietę na wózku inwalidzkim, która straciła obie nogi w wypadku?! Tak myślisz?! – huknął. – Nikt by nas nie przyjął. Zgnilibyśmy tutaj! Zdechlibyśmy z głodu jak jakieś szczury, którym się nic od życia nie należy! Tylko dlatego, że dotknęło nas jakieś kalectwo! – Kakashi wziął kilka głębokich, uspokajających wdechów. – Twój ojciec to nasza jedyna nadzieja na życie, rozumiesz? Bez niego…
– Proszę cię skończ – przerwałam mu i wystawiłam przed siebie rękę. – Skończ. Skończ już ten koszmar, Kakashi – dodałam i nie patrząc za siebie, nie reagując na wołania Obito, wybiegłam przed budynek. Prosto pod samochód.
Przeciągły dźwięk klaksonu, oślepiające reflektory, krzyki ludzi, uderzenie. Przewróciłam się na ziemię, nie czując nic – bólu, strachu, adrenaliny. Byłam wyrwana z rzeczywistości, odcięta od swojego ciała, poza kontrolą, poza czasoprzestrzenią. Pływałam w świecie nazywanym „nigdzie” i było mi tam nadzwyczaj dobrze.
– Proszę pani!
– Wszystko w porządku?
– Jest pani cała?
– Rin, kurwa, coś ty narobiła?
– Nic się pani nie stało?
– Rin!
– Narobiłaś nam stracha. – Usłyszałam nagle. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, by odzyskać ostrość widzenia. Oślepiały mnie światła a szum mijanych samochodów rozsadzał mi głowę. Zemdliło mnie, ale powstrzymałam się przed wymiotami. – Co ci odbiło, Rin?
Zerknęłam na prawo; Obito prowadził samochód i najprawdopodobniej wiózł mnie właśnie do domu. Nic nie wiedział. Kakashi mu nie powiedział.
– Nie wiem – odparłam spokojnie. – Po prostu… Chciałam uratować ojca.
Po kilku miesiącach terapii za pieniądze Kakashiego, mojemu tacie udało się wrócić co zdrowia. Mnie – już nigdy.
*pac pac* kiedyś tu wrócę i skomentuję! <3~~
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam.... i brak mi słów.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się pozbierać, wyjść z szoku...
Wiesz, rozbawiłaś mnie wstępem do partówki, a już na pewno te słowa sprawiły, że śmiałam się w głos:
"Wiecie, kiedyś opisałam już stosunek i wyglądało to mniej więcej tak: pocałował mnie, rzucił na łóżko, zdjął bluzkę, tłamsił cycuszki, podotykał tu i ówdzie i hejaaaa! " Hahahhahaha, leje z tego, ale nic, czas na powagę.
Całe to opowiadanie rozsadziło mi mózg, który będę cały wieczór zeskrobywać ze ściany... Sam pomysł jest genialny, niby nieskomplikowany, no bo - logicznie myśląc - mógł znaleźć się jakiś facet, bogaty facet, który chciałby za dość sporą kasę rozdziewiczyć młodą dziewczynę. Mogło tak być? Mogło! A tu nagle wychodzi na jaw, że on nie jest bogaty, jednak w ciul romantyczny, zabawny i w ogóle! A potem ja czytam, że ma żonę i, że to wszystko było ukartowane i jednak nic nie jest takie jak ja spodziewam się, że będzie. -,- Jednym słowem: KOSMOS!
Powiem ci, że najlepsza scena erotyczna jaką czytałam na blogu! Dlatego kłaniam się nisko i biję pokłony!
Jako osoba, która kocha szczęśliwe zakończenia jestem zrozpaczona! Znowu! -,- Kejżo, już drugi raz depczesz po moim idealnym świecie pełnym tęczy i koników...
NASTĘPNYM RAZEM LICZĘ NA SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE!!! :D
Jak już mówiłam, z zachwycenia brak słów, także odmeldowuję się!
Paaaa!
Pozbierałaś już mózg? xDDD
UsuńJeżu, wiem. Sama siebie też rozwaliłam tą partówką, choć pisało mi się ją całkiem przyjemnie. ^^
W sumie to nawet nie wiem, skąd zrodził się na nią pomysł. Z początku uznałam go za głupi, bo bałam się poruszać tak trudne tematy. Przecież ten koszmar rozgrywa się wokół nas, choć o tym nie wiemy. Niemniej - cieszę się, że Ci się spodobał, choć wiem, że tematyka do przełknięcia łatwa nie jest. ^^
Ło jeja. Najlepsza scena erotyczna. Najlepsza. Erotyczna. Scena. Ojej xDDDD *rumieni się*
Nie obiecuję, że następnym razem będzie happy end. Postaram się, ale ostatnio polubiłam robić czytelnikom na złość. xD
Dziękuję pięknie za opinię. Całuję. :*
Jezu kocham!! :D Twoje blogi ostatnio są jednymi z nielicznych, które z taką chęcią czytam i komentuję! To było boskie! Aż nie wiem co więcej powiedzieć. xd
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następne opowiadanie też mi się tak bardzo spodoba jak te, które pojawiły się do tej pory. Co raczej jest niemożliwe gdyby było inaczej. Nie mogę sobie wyobrazić, że coś co napisałaś mi się nie podoba. xd
Mam też nadzieję, że na Baranku rozdział pojawi się bardzo szybko, bo już nie mogę się go doczekać! :D
Weny! :*
Ojeju, to teraz mi strasznie miło. ^_^ I też nie wiem, co powiedzieć. Komplementy zawsze mnie onieśmielają. xD
UsuńTeż mam taką nadzieję! Postaram się, żeby też Ci się tak podobało. ^^
Na Baranku rozdział pojawił się szybciej, niż się tego spodziewałam. ;>
Dziękuję bardzo za komentarz. Buziaki. :*
Cudowne. Chyba najlepszy tekst jaki czytałam. Na początku byłam wzruszona jej sytuacją, potem poprzez te całe wątpliwości i sarkazm z jakim odchodziła do sytuacji, by jakoś się trzymać sprawił, że poczułam do niej sympatię. W pewnym momencie myślałam, że nie prześpi się z nim, a on i tak jej pomoże. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Powiem Ci, że się popłakałam, kiedy myślałam, że umrze pod kołami samochodu. To przyszło w ułamku sekundy, zanim doczytałam ostatnie zdania. Pomysł idealny, zakończenie jeszcze lepsze. Takie prawdziwe, a nie bajka z happy endem.
OdpowiedzUsuńOjeeeeej. Dzięki, Ichi. To co powiedziałaś dużo dla mnie znaczy. :3 Zrobiło mi się tak piekielnie miło i cieplutko na serduszku, że gdybym tylko mieszkała w Bydgoszczy, poszłabym do Ciebie i Cię wyściskała. ^_^
UsuńMiałam zamiar tak zrobić - on miał dać jej kasę, ona wyjść i czuć wyrzuty sumienia, ale... Wtedy ta partówka nie miałaby takiego sensu. ;)
Nie lubię, gdy ktoś przeze mnie płacze, choć w tej sytuacji czuję dumę - nie sądziłam, że mogę wzruszać do łez. :>
Dziękuję, kochana. :*
Kłaniam się i bije pokłony. To było niesamowite...Najlepsza notka na jakimkolwiek blogu, który czytałam. Wzruszyłaś mnie. Serio..Łzy w oczach mi stoją. Wdech wydech High...Wdech wydech...Nie udało się...No cóż...Nie jeste to pierwszy raz kiedy ryczę z powodu tak świetnej notki. Nie była za długa....Nie była za krótka...Nie nasyciła mnie i z chęcią czytałabym jeszcze o nich. Nie wspomnę o zakończeniu które jest po prostu rewelacyjne. : ) Dziękuje ci ....Na prawdę ci dziękuję..:)
OdpowiedzUsuńejejej, bez przesady, jakie pokłony. xD
UsuńDobra. Teraz poważnie. Dziękuję. Uwielbiam wywoływać emocje w czytelnikach, więc gdy mi się to udaje, jestem z siebie naprawdę dumna. Poza tym zdaję sobie sprawę, że łatwiej jest doprowadzić czytelnika do uśmiechu, niż płaczu czy wzruszenia, dlatego dziękuję za wszystkie Twoje słowa. :) Dużo dla mnie znaczą.
To ja Ci dziękuję, kochana.
Pozdrawiam :*
Aż żałuję, że to tylko jednopartówka...
OdpowiedzUsuńNie pamiętam czy skomentowałam poprzednią (mam zaniki czasami, czy aby czegoś nie skomentowałam :D) i jeśli tego nie zrobiłam, to powiem była świetna. I ZNOWU przez Ciebie poleciałam do księgarni i zakupiłam książkę. Najpierw Piękną katastrofę, teraz Black Ice. Jeszcze nie przeczytałam, bo muszę Ferdydurkę ogarnąć :D
Jeśli chodzi o tą jednopartówkę....no kurde, brak słów.
Uwielbiam jak historię są REALNE, czyli takie jak ta. W które jestem w stanie uwierzyć. Nie sądziłam by Rin została z Hatake i odbyli kolejny stosunek (what the heeeeeeeeeell?!).
Tak miało być, bo takie jest życie.
Przemyślenia Rin były takie, jakie miałabym ja gdybym chciała coś takiego 'odwalić'. Na happy end niestety nie było miejsca. I dobrze.
Wiesz dobrze kochana, że uwielbiam Twój styl pisania! Czyta się płynnie, lekko i ZA szybko :D W każdej z Twoich historii się zauroczyłam. Każda z nich została w mojej głowie na dłużej.
Pozdrawiam Cię serdecznie :*
buziaki & przytulaski & cukierlukier
<3
ps. Zastanawiałam się od dłuższego czasu, czy zadać Ci to pytanie....i zadam! :D Jakie jeszcze książki polecasz? (jestem książkocholikiem, czytanie jest sexy!) Z miłą chęcią przeczytałabym coś, co polecisz!
buziak :*
E tam. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła kontynuować ich historię, szybko by Ci się znudziła. ;)
UsuńBlack Ice akurat polecam, jak będziesz miała czas to pochłoniesz ją w jeden dzień. Ja tak przynajmniej miałam. :D
Chciałam stworzyć coś, co może się wydarzyć. Ba, co się dzieje gdzieś tam daleko, albo nawet w mieszkaniu obok. Nie wiemy, ile takich tragedii ma miejsce wokół nas, co jest z jednej strony fajne - uświadomienie nas byłoby przytłaczające, a z drugiej związuje nam ręce, bo nie mamy szans na pomoc tym biednym dziewczynom. Ech. :<
Hihihih *rumieni się*. Dziękuję! Cieszę się, że lubisz mój styl, oraz że partówka Ci się tak spodobała. To miłe - mieć świadomość, że ktoś przeczytał to z taką chęcią. ^^ Twoje słowa są jak miód na serce, really. ^_^ Zwłaszcza, że jesteś ze mną praktycznie na każdym blogu. ^^
Hm, jakie jeszcze książki polecam? Ostatnio przeczytałam "Zrób mi jakąś krzywdę" Żulczyka i trochę zryła mi banię, bo pan Jakub ma dość specyficzny styl, ale polecam, bo zachwyca. Osobiście mam zamiar zabrać się za "Pogrzebanego" Petera James'a, ponoć dobre, więc przekonaj się razem ze mną. Lubię też książki w stylu "Kwiat pustyni" czy "Spalona żywcem" - też realne, także powinny przypaść Ci do gustu. ;)
Dziękuję pięknie za opinię i obecność. <3 Pozdrawiam! :***
Czemu mnie tak nienawidzisz? ;___;
OdpowiedzUsuńBlokuję konferencję, więcej się nie odezwę, zobaczysz. To mój ostatni komentarz. xD
No jak można było z Kakashiego zrobić takiego skurwysyna, to ja nie rozumiem. xD
Ogólnie treść genialna, podziwiam za oryginalny pomysł i realizm sytuacji. Życie zawsze będzie nas robić w konia, tak jak zrobiło Rin. Nie wiem, czemu tak dygałaś z tym hentajcem - wyszło Ci wyśmienicie. Pewnie miałabym mokro, ale złe samopoczucie wygrało. xDDDD
Przestraszyłam się, że Obito może być chłopakiem Rin, który nigdy nie mógł jej dotknąć, a ona wywinęła mu taki numer. xD
Charakter Kakashiego został oddany w dobry sposób. Mogłabym nawet powiedzieć, że nie odbiegłaś od Kanonu. Bo w sumie tego nie zrobiłaś, ale moje serce popękało. xD
Boże no, nie stać mnie dziś na gram elokwencji, przepraszam. xD
Reasumując: geniusz.
Szkoda mi Rin i... *SPOILER ALERT* jak będziesz czytać zamknięte to pożałujesz, że go tak potraktowałaś. xD
Pozdrawiam, obrażona Mayako. xD
Chyba w żadnym swoim komentarzu nie najebałam nigdy tyle "xD"... No to ten, eloszka. xD
UsuńHahahah taaaak, nie odezwiesz się, skąd. xD
UsuńNie nienawidzę Cię, wiesz o tym. Już Ci wyjaśniłam na fejsie, że Kakashi wcale nie jest taki zły. Oboje mają w tym swój interes, i choć Rin zaangażowała się emocjonalnie w ten stosunek, to jednak... Miała w tym jakiś cel. ;>
Myślę, że jeśli chodzi o hentai to trzymała mnie przyzwoitość (taaaa, hahahahah xD). Strasznie trudno mi się go pisało. Czułam niekiedy skrępowanie, wiesz. xD Ale dzięki. Zapamiętam to sobie. ^_^
KAMIEŃ Z SERCA. Bałam się Twojej opinii chyba najbardziej. xD Ale skoro oddałam jego charakter, to mogę się rozpłynąć z radości. xD
Dziękuję za opinię, Dziku! :***
EKHEM
OdpowiedzUsuńTwój blog został pomyślnie zareklamowany na naszym spisie. Dziękujemy, że zgłosiłeś się do nas. :) Zapraszamy do zgłaszania nowych rozdziałów!
Pozdrawiam, Mayako ze
Świata Blogów Narutomanii
DAWAĆ WIĘCEJ! I nie chcę czekać, now now now!
OdpowiedzUsuńDobra scenka, mój men chciał poczytać, ale go wygoniłam:D
Pisz dalej i dawaj znać
aishiteru-itachi.blogspot.com
Hahah gdybym tylko miała więcej. :D Póki co czekam na pomysł, a one wpadają w najróżniejszych i najdziwniejszych momentach mojego cudnego życia. Niestety musisz uzbroić się w cierpliwość. ^^
UsuńCzemu wygoniłaś mena? Hahah bo, co, bo porno? xD W sumie ciekawi mnie, jak mężczyzna by na tę partówkę zareagował. :D
Dziękuję! I pozdrawiam. :)
OMG! Keeeeeejżaaaa dziewczyno no powiem szczerze, że hentajek Ci wyszedł super choć jednak czytałam lepsze (sama zresztą mi poleciłaś:p)
OdpowiedzUsuńAle i tak jestem pełna podziwu :*
Co do całej hostori oczywiście marzyłam sobie, że Rin zakocha się w Kakashim ze wzajemnością, ojciec wyzdrowieje i będą wszyscy żyli długo i szczęśliwie ale mój mózg uparcie przywracał mnie do rzeczywistości i mówił "głupia! To nie w stylu Kejży" ;c jesteś okropna xD
I jeszcze raz Ci powiem, że jesteś okropna bo zrobiłaś z Kaszalota frajera:( buuuuu
Ale i tak uwielbiam Twoje opowiadania.
Wgl to już na baranku to pisałam ale zrobie to i tu bo chyba nienwidzialas:P
Sorka za długą nieobecnosc ale mam nową familie i duuuzo obowiązkow. Wiesz już mamusia nie gotuje xD
Do tego dochodzi praca itp...
No ale w końcu mialam chwile wytchnienia i nadrobiłam zaległości :D
No więc życze powodzenia i czekam na kolejną zaskakującą i zapierającą opowieść by you ooooo! :D
Po pierwsze: piosenka na blogu, ojej, jest cudowna. *w* Zakochałam się w niej, po drugie: KEJŻA, ZOSTAŁAŚ MOIM MISTRZEM. Już i tak bardzo mi imponujesz swoimi umiejętnościami na zastrzyku, ale ta partówka to majstersztyk. Od dzisiaj jesteś moim mentorem, serio, serio.
OdpowiedzUsuńSzczerze, uwiodłaś mnie. Tym początkiem, tym jak Rin zmagała się samą z sobą, już nawet nie wspominając o namiętnym Kakashim, który był tutaj niezwykle seksowny (chociaż okazał się zwykłym dupkiem), i tę błogość podczas scen łóżkowych, no o mamo, jesteś mistrzem!
Szczerze nie spodziewałam się tego, że tak to się potoczy, że Kakaś okaże się taki bezwzględny. Szkoda mi Rin, bo ślad na psychice zawsze zostaje, a on ją po prostu wykorzystał (ale co poruchał to jego xDDDD).
Mimo wszystko z jednej strony kończy się dobrze, bo ojciec Rin miał szansę na przeżycie, z drugiej wiadomo... Rin już tak nie doszła do siebie.
Ostatnie sceny przyprawiły mnie aż o dreszcze i pochłaniałam je ze zdwojoną siłą.
Za tę partówkę należy Ci się korona, mistrzu!
Uwielbiam <3
I mam łzy w oczach przez zakończenie i muzykę.
Pozdrawiam. <3
Powiem Ci, że Twoja scena seksu jest jedną z niewielu tak dobrze opisanych na blogach. ;) Nie skupiłaś się na samym aspekcie fizycznym, ale też psychicznym. To naprawdę fajne, bo ta dwójka nawet się nie znała, więc miłości nie było - było tylko pożądanie, w tym z jednej strony niepewne. Świetnie opisane, naprawdę podziwiam! <3
OdpowiedzUsuńSama historia... zasmuciła mnie. Córka, która poświęciła własne dziewictwo (i swoje żelazne zasady), dumę schowała głęboko do kieszeni, zostawiając sobie jedynie wstyd... To coś godnego podziwu. Widać, jak bardzo Rin kocha swojego ojca. Jej rozterki były tak realne, że wręcz sama je poczułam! A na końcu ta właśnie córka zostaje okrutnie wykorzystana, przeżywa wypadek i zostaje jej rysa na psychice... Przynajmniej jej ojciec wyzdrowiał.
Kakashi to, przepraszam bardzo za wyrażenie, wstrętny chuj. Uwierzyłam, że naprawdę jest taki łagodny, wyrozumiały... A tu klops. ;-;
Pozdrawiam. :D
O kurwa.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za takie słowo na wstępie, ale inaczej nie mogę, po prostu.
Zazwyczaj czytam tylko SasuSaku i nic więcej, czasem jakieś NaruSaku, ale do przeczytania tego zostałam namówiona – więc postanowiłam przeczytać. Wyprzedzając pytanie; nie, nie żałuję.
Kacha, no, jak Ty to dobitnie napisałaś! I ta końcówka. Ogólnie przy tej części miałam łzy w oczach - uratowała ojca, siebie nie.
NO I KAKASHI TO TAKI ..., ŻE JA PIERNICZĘ! Jaki cholerny drań, ugh! Przyznam, że jak zaczęłam czytać, to pomyślałam, że jak na ciebie to dziwne byłoby od początku wszystko "słodziutkie" i "bezproblemowe" (nie licząc oczywiście samych okoliczności, mam na myśli tylko i wyłącznie relację KakaRin). Wiedziałam, że coś się stanie, coś niedobrego, ale nie sądziłam, że z takim pierdolnięciem, dosłownie.
Kobito, wiedz, że częściej tutaj od teraz będę zaglądać. Powaliłaś mnie konkretnie.
Pozdrawiam Cię i życzę Ci mnóóóstwa weny! <3
Przeczytałam to jakieś wieki temu, ale nigdy nie miałam zamiaru komentować, aż do teraz.
OdpowiedzUsuńPartówka doprowadziła mnie do łez, na samym końcu oczywiście i przez to postanowiłam w końcu to naskrobać. To jest jedna z moich ulubionych partówek jakie powstały <3
Mistrzostwo.
Kakashi okazał się kompletnym dupkiem, a na ostatniej scence z nim straciłam do niego cały szacunek jaki u mnie zyskał. Za to Rin...
Eh.
Biedactwo.
Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze co ujmie moje serce tak jak ta "transakcja". Życzę weny i pozdrawiam.
Unititled.