13 października 2015

historia pewnego wyjazdu

— Witam. Nazywam się Anko Mitarashi. Czy mogę przeprowadzić z panią wywiad?
Dziewczyna nie wiedziała, czy zgoda byłaby słuszna. Przez moment wpatrywała się w szaro-brązowe oczy bez żadnego ruchu, bez żadnej emocji wymalowanej na twarzy, bez sensu, by po chwili zatrzasnąć dziennikarce drzwi przed nosem. Dopiero wtedy głośno odetchnęła.
Nie potrzebowała sławy. Chciała zamknąć ten nieszczęsny rozdział w swoim życiu, zapomnieć, wymazać z pamięci. Na samą myśl o tamtych wydarzeniach na jej skórę wskakiwała gęsia skórka. Nie umiała o tym rozmawiać. Albo zwyczajnie nie chciała.
Dziewczyna dłuższą chwilę stała pod drzwiami, zupełnie nieświadoma, że Anko Mitarashi robi dokładnie to samo. Obie tępo wpatrywały się w drewno, nie do końca rozumiejąc, co właśnie zaszło. Dziennikarka nie spodziewała się odmowy. Dziewczyna — propozycji. Chwila niezręczności, zanim drzwi zamknęły się z hukiem, przerodziła się w uczucie, której żadna z nich nie potrafiła pojąć. Obie czuły zawód. Anko miała nadzieję na dobry materiał, zaś dziewczynę rozczarowała postawa dziennikarki. I choć doskonale zdawała sobie sprawę, że obecny świat jest opanowany przez hieny, łaknące sensacji, tak nigdy nie przypuszczałaby, że jedna z nich zapuka do jej drzwi. I to w tak bezczelny sposób.
Witam. Nazywam się Anko Mitarashi. Czy mogę przeprowadzić z panią wywiad?
Słowa dziennikarki przelatywały dziewczynie po głowie jak szalone. Obijały się o kości czaszki, wwiercając z całą swoją mocą w zrozpaczony umysł, który powoli zaczynał się łamać. Pojawiły się wątpliwości i choć dziewczyna wyjątkowo uparcie je od siebie odpychała, te wracały do niej jak bumerang. Aż w końcu postanowiła otworzyć drzwi.
Anko Mitarashi zdążyła oddalić się od domu, pewna, że z wywiadu nic nie będzie. Tymczasem, gdy była już przy bramie, do jej uszu dotarł stęk klamki. Odwróciła się natychmiastowo i już wiedziała, że temat będzie jej.
Dziewczyna stała we framudze, zgarbiona i niepewna tego, co właśnie zamierza zrobić. W jej jasnych oczach odmalował się prawdziwy strach, co potwierdzały również nerwowo drgające palce lewej dłoni; prawą trzymała na klamce, co dawało jej zbawienną stabilność. Trzęsła się cała z nerwów. Nikt nigdy nie przeprowadzał z nią wywiadu. A powrót do tamtych wydarzeń już teraz był dla niej niewyobrażalnie bolesny; nie chciała tego robić. A jednak coś popchnęło ją w sidła Anko Mitarashi.
Dziennikarka objęła ramieniem teczkę, którą wcześniej luźno trzymała w dłoni, i z westchnieniem zdeterminowania ruszyła do swojej nowej rozmówczyni. Starannie ukryła narastającą w sercu radość pod powłoką profesjonalizmu; z kamienną twarzą podeszła do dziewczyny, zatrzymując się w bezpiecznej odległości.
— Przepraszam, jeśli zabrzmiałam zbyt surowo — powiedziała od razu, uprzejmie skinąwszy do zagubionej brunetki głową. — Nie chciałam pani urazić, pani Hyuuga.
— Nie… Nie szkodzi — wyszeptała cicho dziewczyna, spuszczając wzrok. — Po prostu mnie pani zaskoczyła.
Między kobietami zapadła nieprzyjemna cisza. Żadna z nich nie wiedziała, co powiedzieć, choć Anko zdarzyło się to po raz pierwszy. W brunetce było coś, co ją nie tyle onieśmielało, co zwyczajnie odbierało mowę. Jej niewinność, subtelność i potulność wprowadzały ją w swego rodzaju zażenowanie. Do tej pory trafiała raczej na rozgadane babska, które za wszelką cenę chciały zdobyć sławę i koloryzowały historie jak tylko mogły, a teraz miała do czynienia z kimś, kto powie jej całą prawdę.
Prawdę, która ją zmiażdży — czuła to w kościach. Wystarczyło spojrzeć dziewczynie w oczy — do tej pory krył się w nich paniczny strach i Anko nie wiedziała, jakim cudem udawało jej się nad sobą panować. Wiedziała, że stąpa po grząskim gruncie i ze wszystkich rzeczy, na które była narażona, najbardziej chciała uniknąć płaczu Hyuugi. Co z drugiej strony zdawało się być nieuniknione. Nie po tym, co ta dziewczyna przeszła.
Anko znała historię swojej rozmówczyni jedynie ogólnikowo, ale poznanie jej od podszewki wydawało się być czymś fascynującym, nowym, wyjątkowym i zdecydowanie przerażającym. Takiego tematu jeszcze nie miała i czuła dumę na samą myśl, że wkrótce rzuci szefowi ten wywiad na biurko i uniesie wyniośle brwi. Oczami wyobraźni widziała, jak mężczyzna z podziwu rozdziawia usta niczym zdechła ryba.
Mało kto przypuszczał, że Hinata Hyuuga zgodzi się na wywiad.
— Zapraszam do środka.
Anko bez zbędnych słów weszła za dziewczyną do przestronnego holu. Omiotła wzrokiem stare, eleganckie meble i wystawny żyrandol ozdabiający sufit, po czym wróciła nim do swojej rozmówczyni. W ciszy kierowała się do innego punktu posiadłości, którym okazał się być spory salon, utrzymany w chłodnych kolorach. Mitarashi przysiadła na szarej, skórzanej kanapie i wyjęła z teczki czystą kartkę. Chciała również sięgnąć po dyktafon, ale się zawahała.
— Napije się pani czegoś? Wody? Herbaty?
— Może być woda — odpowiedziała prędko, zamykając teczkę. — Dziękuję, pani Hyuuga.
— Wystarczy Hinata.
Brunetka szybkim krokiem udała się do kuchni. Tam przystanęła przed blatem i oparła się o niego rękami, biorąc kilka zbawiennych oddechów. Nie sądziła, że jej ciało może znów się tak trząść — a jednak, samo wspomnienie tamtego wydarzenia wywoływało emocje tak silne, jakby przeżywała to piekło ponownie. Bała się, że nie zdoła przeprowadzić z Anko spokojnej rozmowy i wybuchnie gromkim płaczem, a tego z całego serca nie chciała.
Odsapnąwszy chwilę, wyjęła z szafki dwie szklanki i nalała do niej wody, którą wcześniej wyjęła z lodówki. Nim wróciła do dziennikarki, pochłonęła zawartość jednego naczynia i nalała sobie drugą porcję; z nerwów zaschło jej w gardle.
Hinata usiadła naprzeciwko Anko, umyślnie unikając jej wzroku. Czuła skrępowanie, gdy ciemne tęczówki kobiety wpatrywały się w nią z uporczywą ciekawością, udając jedynie, że zasnuła je troska. W gruncie rzeczy Hyuuga doskonale wiedziała, że Mitarashi jest jedną z tych wszystkich hien, którym zależy jedynie na dobrym artykule. I nie zamierzała jej go dawać.
Postanowiła zmienić tok myślenia Anko Mitarashi.
— Więc… — zaczęła cicho i niepewnie, tuląc do palców zimną od napoju szklankę. — Na pewno chciałaby pani wiedzieć, co się wtedy wydarzyło. — Hinata odchrząknęła i przeniosła wzrok na rozmówczynię. — Dwunastego sierpnia zeszłego roku.
Dziennikarkę przebiegł nieprzyjemny dreszcz; wzrok dziewczyny nagle stał się zimny, jakby wyzbyła się wszystkich uczuć, a nietypowość koloru jej oczu dodawała sytuacji dramatyzmu. Jasne tęczówki Hinaty przewiercały Anko na wskroś i tym razem to Mitarashi nie wiedziała, jak się zachować.
— T-tak — wydukała, potrząsając lekko głową. Natychmiastowo powróciła do swojej roli — musiała być twarda, jeśli chciała uzyskać od dziewczyny jakiekolwiek informacje. — Wiem, że ten temat jest dla pani… To znaczy, dla ciebie — poprawiła się, tak samo jak uciekający zza jej ucha kosmyk włosów — trudny i nie chciałabym, żeby było ci przykro…
— I tak będzie — mruknęła cicho Hyuuga, na powrót wlepiając wzrok w blat stolika. — O tym nie da się mówić bez żadnych emocji.
— Rozumiem. — Anko skinęła głową, potwierdzając swoje słowa. Siedziała wyprostowana jak struna, mnąc w rękach kartkę. Dopiero po chwili zorientowała się, jak nieprofesjonalnie to wygląda i wyjęła z teczki kolejny arkusz.
— Wszystko zaczęło się od tego, że mój chłopak, Naruto — Hyuuga zacisnęła piąstki, bo samo wspomnienie o ukochanym wywoływało niepohamowany ból w sercu — zaproponował nam wyjazd. Mieliśmy jechać ze znajomymi nad morze, odpocząć trochę i wrócić. Niestety trafił nam się ten pechowy pociąg.
Anko zmrużyła oczy, nie spodziewając się nawet, że Hinata tak szybko przejdzie do sedna sprawy.
— Jechaliśmy w ósemkę, mieliśmy cały przedział dla siebie, co było dla nas bardzo komfortowe. Nikt nie czuł skrępowania i mogliśmy ułożyć się do snu jak chcemy, co nas, jak już zapewne pani wie, zgubiło. Obudził  nas trzask otwieranych drzwi. Zobaczyliśmy, że… Że w progu stał mężczyzna z bronią. Miał na twarzy kominiarkę…
Hinata wzięła uspokajający wdech. Jej ciało ogarnęły potężne drgawki, a przed oczami pojawił się postawny mężczyzna, który zmienił tamtą podróż w istne piekło, Nieprzyjemny ucisk w okolicy serca tylko dolewał oliwy do ognia. Już teraz wiedziała, że niepotrzebnie dała się wplątać w ten wywiad.
Anko patrzyła na dziewczynę z ogromnym współczuciem. Obserwowała jej ból i nie mogła wyjść z podziwu dla Hinaty. Odważyła się opowiedzieć o koszmarze, który przeszła. Mitarashi sama nie miała pewności, czy na jej miejscu też by się na to zdobyła, dlatego milczała, dając dziewczynie czas na ułożenie myśli.
— Wie pani… Ciężko wyobrazić sobie strach. Naprawdę. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że kiedykolwiek mogę się tak bać, oraz że będzie to tak okrutne uczucie. Tak dojmujące. Po prostu mnie sparaliżowało. Patrzyłam na uzbrojonego mężczyznę, mając wrażenie, że jestem cała z kamienia. Nie umiałam się ruszyć. Choćby drgnąć. A oni stanęli do walki… Pierwszy podniósł się Sasuke. Chyba chciał zasłonić swoim ciałem Sakurę, swoją dziewczynę, która w dodatku była w ciąży. Ale tamten facet źle to odebrał i… I chyba przypadkowo, przez złość, strzelił. Sasuke dostał w ramię i zatoczył się do tyłu, a wtedy Naruto…
Hinata urwała. Jej jasne oczy intensywnie się zaszkliły, a sama dziewczyna znieruchomiała. Łzy bezwiednie zaczęły spływać po jej policzkach i jedynie wargi podrygiwały w niepokoju.
Anko z trudem patrzyła na ten obraz; nagle zapragnęła wyjść z tego domu, bowiem czuła się tak, jakby panoszył się w nim tylko i wyłącznie smutek. Rozpacz Hinaty podzielały również puste ściany i stonowane meble, na co Mitarashi dopiero teraz zwróciła uwagę. Wszystko wskazywało na depresję, w jaką wpadła dziewczyna. Każdy mebel, każda najmniejsza rzecz przejęła smutek od właścicielki i emanowała nim równie silnie, co sama Hyuuga. To było przygnębiające i rozrywające serce — właśnie do takiego wniosku doszła dziennikarka, przyglądając się rozmówczyni.
— Nie wiem, co go podkusiło, żeby tak po prostu rzucić się na faceta z bronią. — Hyuuga westchnęła, gotowa kontynuować swoją historię. — Ale on zawsze był porywczy i nigdy nie wybaczał, gdy przyjaciołom działa się krzywda. Chciał obronić Sasuke… Zawsze mu powtarzałam, że to go kiedyś zgubi, zawsze. — Dziewczyna przeniosła zaszklone spojrzenie na Anko, której serce zostało zmiażdżone przez niewidzialną rękę. Nie była gotowa przyjąć takiej porcji bólu. — Ale on był głupkiem. Takim totalnym głupkiem. Idiotą. — Hinata schowała twarz w dłoniach i zawyła z żalem, zaraz jednak się uspokajając. — Rzucił się na tego mężczyznę i od razu oberwał. Trzy strzały. — Dziewczyna nie podniosła głowy. Nie była w stanie. — Trzy strzały wystarczyły, żeby go zabić. Praktycznie nie pamiętam, co działo się potem. Byłam zbyt zrozpaczona po jego śmierci… — Hinata wyprostowała się, ukazując Anko załzawione policzki i wygięte z bólu usta. — Umarł na moich rękach.
Mitarashi nagle poczuła, że jej oczy również robią się mokre, a widok zasłoniła dziwna mgiełka. Dziennikarka nie pamiętała, kiedy ostatni raz płakała i nawet nie przypuszczała, że może jej się to przytrafić podczas wywiadu. A jednak — ból Hyuugi i jej pełne cierpienia spojrzenie wywołały w niej niechciany smutek. Poczuła się tak, jakby była przyjaciółką swojej rozmówczyni, jakby sama straciła kogoś bliskiego. I właśnie to spowodowało niechciane łzy.
Kobieta szybko otarła oczy, nie chcąc wychodzić ze swojej roli. Musiała być profesjonalna.
I właśnie wtedy zorientowała się, że nic do tej pory nie zanotowała. Żadnego słowa. Nie postawiła nawet głupiej kreski. Po prostu wpatrywała się w dziewczynę, przyjmując od niej ból i nieświadomie odciążając jej umęczoną duszę.
— Wiem, że nie tego pani oczekiwała. I że chciała mieć pani materiał na dobry wywiad. Ale… Po prostu ciężko mówić ze spokojem o śmierci ukochanego mężczyzny.
— A-ależ nie. Ja po prostu…. Przepraszam. — Anko spuściła spojrzenie, nie wiedząc, jak poradzić sobie z palącym policzki wstydem. Nie chciała wyjść na typową dziennikarkę, żądną materiału. Może i nią była, ale historia Hyuugi wywołała w niej emocje, których się nie spodziewała. I to ją w jakiś sposób zmieniło.
— Taka wasza praca. — Hinata uśmiechnęła się przez łzy, nerwowo ocierając policzki. — Ciężko mi to zrozumieć, ale się staram. Po prostu… Nie wiem, czemu cieszy was czyjaś tragedia.
— To nie tak. Zwyczajnie… Ja chciałam napisać o tym, co się tam wydarzyło. Wiem, że to brzmi brutalnie, ale moim priorytetem było przedstawienie tej historii z punktu widzenia osoby, która brała w tym wszystkim udział. Nie chciałam cię urazić.
— Wiem. Ale sam fakt, że właśnie tego chcecie… — Hyuuga pokręciła ze zrezygnowaniem głową. — Żerujecie na ludzkich tragediach. Rozumiem — powiedziała szybko, gdy Anko chciała zaprotestować — to właśnie wasza praca. Ale chcę żeby pani zrozumiała, że nie o wszystkim powinno się pisać. Suche fakty wystarczą. Gazety już podały liczbę ofiar i poszkodowanych. To naprawdę wystarczy. Piekło, które wydarzyło się w tym pociągu, powinno tam pozostać.
Dziennikarka zacisnęła palce na teczce pod wpływem słów Hinaty. Ich mocny wydźwięk wywołał u niej gęsią skórkę i wysuszył śluzówki. Po jej plecach przebiegł nieprzyjemny prąd, czego już dawno nie zaznała. Podejrzewała, że się właśnie bała. Tylko sama nie wiedziała, czego.
— Śmierć Naruto jest tylko jednym z wielu wydarzeń, które miały tam miejsce. Lub które zostały tam zapoczątkowane — powiedziała poważnie Hyuuga, intensywnie wpatrując się w Anko. Przejęła nad nią kontrolę i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Uświadomiła jej, że popełniła błąd, wchodząc do tego domu. — Moja przyjaciółka, Sakura, straciła dziecko pod wpływem stresu. Nie potrafiła poradzić sobie ani z tą sytuacją, ani ze wspomnieniami z pociągu. Odebrała sobie życie dwa tygodnie po tym wydarzeniu. Jej chłopak, Sasuke, z rozpaczy po stracie dziecka i ukochanej, nie zauważył nadjeżdżającego samochodu. Ino została tam brutalnie zgwałcona przez jednego z terrorystów. Na tyle brutalnie, że ledwo ją odratowali. Niestety nie będzie mogła mieć już dzieci, a to było jej największe marzenie. A jej chłopak, Kiba, gdy tylko wyrwali z jego rąk Ino, rzucił się z pięściami na uzbrojonych mężczyzn i skończył z sześcioma kulkami w klatce piersiowej i dwiema w głowie. Jedynie TenTen i Neji wyszli tego bez szwanku na ciele. Ale dziewczyna jest na silnych lekach uspokajających, a chłopak, mój kuzyn, siedzi całymi dniami w domu i boi się najmniejszego hałasu. To zniszczyło nas wszystkich. Zabiło każdego z nas. Nikt nie będzie w stanie normalnie funkcjonować. Nikt nie jest w stanie, chociaż minął już prawie rok. Zbyt wiele osób straciło życie przez ludzką głupotę, zbyt wiele cennych istnień zostało odebranych… Czy o tym chciała pani pisać? O druzgocącym cierpieniu, o depresjach, o tym cholernym ścisku w gardle, gdy człowiek próbuje powstrzymać płacz? O wariatach, których życie zostało na zawsze zmienione? Naprawdę lubicie o tym pisać? O walącym się życiu? O koszmarze, z którego nie można się uwolnić?
— Przepraszam. — Anko spuściła wzrok, kompletnie zawstydzona swoją zachłannością. Było jej niewiarygodnie głupio. Ciężar na sercu powoli robił się nie do wytrzymania — to nie ona złamała Hyuugę, tylko Hyuuga ją. Stało się coś, czego w ogóle się nie spodziewała. Po raz pierwszy pomyślała, że ma dość swojego zawodu. Że to za dużo. Że już więcej nie da rady.
Jedna rozmowa potrafiła przewartościować jej myślenie.
— Chciałabym móc uświadomić więcej osób, że dziennikarstwo nie upoważnia was do wpychania się w czyjeś życie z buciorami. Rozdrapywanie starych ran to najgorsze, co można człowiekowi zrobić. Ale jestem tylko jedną, marną osobą i nie zmienię świata. — Hinata podkurczyła pod siebie nogi i objęła je ramionami. Ból w sercu na nowo wrzał niczym lawa. Ale Hyuuga dzielnie ukrywała to pod powłoką obojętności, której sama do końca nie rozumiała. Ostatnio coraz częściej wpadała w ten stan; być może był to jedyny, skuteczny sposób na walkę z tym, co ją spotkało. — Cieszę się, że przynajmniej zmieniłam pani świat, Anko Mitarashi.
— Dziękuję.
Dziennikarka bez zbędnych słów wstała i czym prędzej pozbierała swoje szpargały. Nie mając odwagi na posłanie Hyuugi chociaż jednego spojrzenia, skierowała się do wyjścia. Coś ją jednak zatrzymało. Odwróciła się i odważyła otaksować dziewczynę spojrzeniem. Widok, który ją zastał, wydarł z jej serca ostatnie cząstki zdeterminowania reportera. Poczuła się tak, jakby coś mocno ścisnęło jej ciało, do tego stopnia, że oddychanie stało się naprawdę trudnym wyczynem.
Hinata dalej siedziała skulona na fotelu, a z jej jasnych oczu kaskadami spływały łzy. I nie byłoby w tym nic dziwnego — widziała je już dzisiaj kilka razy — gdyby nie fakt, że po jej ustach błąkał się nikły uśmiech.
Jedyny dowód na to, że Hyuuga postradała zmysły.


Jest to praca konkursowa na Wywiady. Serdecznie zapraszam na bloga dziewczyn, zgłaszajcie się do nich, kochani! :)

3 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem. Jeden z najlepszych Twoich tekstów. ;* wiecej napisze jak się wyspie ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak mówiła Majka - wypierdala z butów, sczegolnie zakonczenie. Trochę powtórzeń masz. Co to ma byc, Kasiu? :D nie spodziewałam się takiego zakończenia. Myslalam, ze to jakis debil wpadł, zastrzelił Naruto i koniec. Juz to wystarczało mi, zeby obudzić we mnie masę rożnych emocji. Ale jak dowiedziałam się, co dokładnie miało miejsce - zaczelam podziwiać Hinate za silna psychikę, choc przyznam, że nie do końca mi się to podobało - dlatego końcówka idealna. W pewnym momencie myslalam, że wyjmie nóż i zadźga dziennikarkę xD Kolejny tekst Twojego autorstwa, w którym się zakochałam i w sumie na podstawie tej partówki mogłabyś stworzyć genialne opowiadanie: prequel lub wątek Hinaty-psychopatki :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie z Domi - mozna by to rozwinac w naprawde niezle opowiadanie. Jestem pod wrazeniem i wcale nie dziwie sie, ze praca wygrala konkurs. Jest swietna :)

      Buziaki :*

      Usuń